Przemysłowa eutanazja (1)

 |  Written by Godziemba  |  2
W latach 1939-1945 w ramach eutanazji zamordowano około dwustu tysięcy Niemców. Sprawcy tych zbrodni nazywali je eufemistycznie zakończeniem cierpień, przerwaniem życia, śmiercią łaskawą (Gnadentod) lub pomocą w umieraniu.
 
      Już w 1910 roku Alfred Ploetz na pierwszym niemieckim Kongresie Socjologów  stwierdził, iż „utrzymywanie ludzi niewartych życia jest luksusem”, ponieważ oznacza „zużywanie kapitału w miejscu (…), gdzie nie może on przynieść żadnych odsetek”. Natomiast lewicowy wolnomyśliciel Heinz Potthoff przekonywał: „Kto opowiada się za takim luksusem, za, powiedzmy to otwarcie, utrzymywaniem niezdolnych do życia kalek i tym podobnych, za opieką nad idiotami, musi wiedzieć, czy naród jest na tyle zamożny, aby w ten sposób, bez oprocentowania, używać kapitału”.
 
     W latach dwudziestych eutanazję – humanitarną śmierć (Humaner Tod), czy też łagodne wybawienie (Sanfte Erlösung) – propagowali w    Niemczech ci sami ludzie, którzy opowiadali się przeciwko karze śmierci i za legalizacją aborcji, wspierali walkę o prawa kobiet, samobójstwo definiowali jako indywidualny dobrowolny wybór, chcieli ułatwić rozwody i wprowadzić większą swobodę obyczajową. Często opowiadali się także za sterylizacją niepełnosprawnych. Jakkolwiek nie domagali się uśmiercania niepełnosprawnych dzieci, ale za to opowiadali się za przymusową ich aborcją. Czynili to w imię postępu i szczęścia ludzkości.
 
    W 1933 roku zdominowany przez narodowych socjalistów parlament uchwalił ustawę o sterylizacji ludzi, których potomstwo uważano za niepożądane. Na jej podstawie powołano samodzielne Sądy Zdrowia Dziedzicznego pierwszej i drugiej instancji.
 
    Pod koniec 1934 roku w międzynarodowym biuletynie lekarskim „Zentralorgan der Internationalen Vereinigung Sozialistischer Ärzte” (Centralny Organ Międzynarodowego Zrzeszenia Lekarzy Socjalistycznych), którego redakcja przeniosła się z Berlina do Pragi,  ukazał się artykuł, w którym jakkolwiek nie wspomniano o narodowosocjalistycznych praktykach w zakresie higieny dziedzicznej i rasowej to jednoznacznie opowiadano się za „likwidacją istot niewartych życia” - nieuleczalnie upośledzonych”. Oczywiście ich „wybawienie” od koszmaru życia miała nastąpić w sposób całkowicie bezbolesny, a „procedura” powinna „odbywać się pod nadzorem władz państwowych”.
 
     Od połowy lat 30. w wielu niemieckich szpitalach i domach opieki lekarze i pielęgniarki dyskretnie, za nieformalną wiedzą władz, zabijało coraz większą liczbę pacjentów. Współczynnik umieralności, który wynosił zwykle około pięciu procent, w wielu miejscach znacznie wzrósł, zwłaszcza w tych zakładach opiekuńczo-leczniczych, których dyrektorzy wyróżniali się późnej jako działacze eutanazyjni. W 1938 roku liczba zamordowanych zdecydowanie wzrosła.
 
     Na wiosnę 1939 roku powołano międzyresortową komisję ekspertów, która miała przygotować akcję eutanazyjną. W komisji znaleźli się zarówno psychiatrzy i pediatrzy, jak i pracownicy kancelarii Führera oraz funkcjonariusze SD i Wydziału Medycznego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - Rzeszy. 18 sierpnia 1939 roku utworzono  Komitet Rzeszy ds. Naukowego Opracowania Ciężkich Chorób Uwarunkowanych Genetycznie i Konstytucjonalnie. Jego zadaniem była selekcja do zabicia dzieci obarczonych poważnymi zniekształceniami.
 
      W pierwszym dniu wojny 1 września 1939 roku opublikowano rozkaz Hitlera dotyczący rozpoczęcia   „Aktion Gnadentod”.  Na jego mocy „Kierownik Kancelarii Rzeszy Bouhler i dr med. Brandt otrzymują jako odpowiedzialni polecenie takiego rozszerzenia uprawnień imiennie wyznaczonych lekarzy, aby nieuleczalnie – po ludzku sądząc – chorym, przy krytycznej ocenie stanu ich choroby, można było zapewnić łaskawą śmierć”.
 
     W uzasadnieniu podkreślono, iż przeprowadzenie akcji odciąży personel pielęgniarski potrzebny na wypadek wybuchu wojny, a także uwolni zasoby żywnościowe, co pozwoli poczynić oszczędności. Wedle szacunków Morella - lekarza Führera  - zabicie dwustu tysięcy chorych i niepełnosprawnych Niemców pozwoliłoby oszczędzić osiem miliardów marek Rzeszy Odpowiedzialny za stronę organizacyjną morderstw eutanazyjnych Viktor Brack zeznał w 1946 roku, iż „Hitler był zdania, że dzięki likwidacji tak zwanych bezproduktywnych żarłoków zaoszczędzi się lekarzy, pielęgniarzy (…) i inny personel, łóżka szpitalne i inne wyposażenie na rzecz Wehrmachtu” .
 
     Rozkaz ten zakończył dyskusję między przywódcami NSDAP, dotyczącą metod stosowania eutanazji oraz tego, czy „operacja” powinna zostać ogłoszona publicznie i uregulowana prawnie, czy też należy ją utajnić. Przeprowadzone wcześniej badania wskazały, iż znaczna część rodziców, posiadających opóźnione w rozwoju dzieci gotowa była zgodzić się na ich zabicie przez lekarza, byleby tylko zachować własne „czyste sumienie”.
 
     Przyjęta procedura zawierała - skierowaną do krewnych ofiar i zaangażowanych w akcję lekarzy, pielęgniarzy i urzędników - ofertę zrzucenia z siebie odpowiedzialności. Dzięki takiemu postawieniu sprawy miliony Niemców mogły stać się wspólnikami przedsięwzięcia oficjalnie nieistniejącego i nieobciążającego sumienia. Dla „ułatwienia” życia krewnych ofiar oraz urzędników kas chorych i ubezpieczalni w aktach zgonu umieszczano różnorodne przyczyny: od grypy, zapalenia płuc, wylewu krwi do mózgu, zapalenia płuc, wyczerpania, zapalenia oskrzeli, postępującego porażenia, wycieńczenia organizmu, poprzez zniedołężnienie,  anginę, sepsę, gruźlicę, wodogłowie, aż do stanu padaczkowego, biegunki i osłabienia mięśnia sercowego. Całkowicie zmyślone  przyczyny zgonu z jednej strony ułatwiały rodzicom zaakceptowanie śmierci członka rodziny jako naturalnej, a z drugiej pozwalały spokojnie powiedzieć: „Nareszcie nasz biedny Hans odszedł w pokoju i został uwolniony od wszelkich cierpień”.
 
     Mimo to wielu biorących bezpośredni udział w egzekucjach lekarzy domagało się zalegalizowania całego procederu oraz ustalenia dla niego norm prawnych. Hitler i jego współpracownicy pozwolili lekarzom stworzyć projekt ustawy o eutanazji, ale nie wprowadzili go w życie. W preambule zapisano, iż  eutanazja miała dotyczyć „ludzi, którzy z powodu nieuleczalnej choroby marzą o zakończeniu swoich cierpień albo ze względu na nieuleczalne chroniczne dolegliwości nie są zdolni do twórczego życia”. Każdy cierpiący na nieuleczalną chorobę uzyskał prawo skorzystania z eutanazji, dokonywanej przez uprawnionego lekarza. Wedle innego paragrafu: „Życie chorego, który w wyniku nieuleczalnej choroby umysłowej wymagałby dożywotniego pobytu w zamknięciu, może zostać zakończone środkami medycznymi w sposób dla niego niezauważalny”.
 
      Narodowi socjaliści uznali jednak, iż brak takiej ustawy pozwalał mówić krewnym ofiar o „specjalnej” terapii, gdy w rzeczywistości chodziło o śmiertelny zastrzyk. Słowa takie jak  „zabijanie” czy „mordowanie” stały się swoistym tabu, które funkcjonowało w ogromnej liczbie niemieckich rodzin.
 
CDN.
5
5 (2)

2 Comments

Obrazek użytkownika katarzyna.tarnawska

katarzyna.tarnawska
Ale przecież, w bardzo podobny sposób, dokonywne są dzisiaj tak zwane "zabiegi" nazwane eutanazją. Albo - aborcją eugeniczną. I głoszone są podobne hasła o "prawach kobiet" czy prawie do "godnej śmierci".
Tutaj mamy "ojców" tego ludobójstwa.
Dziwne, że właśnie Niemcy przodują w ludobójstwie, choć Moskalom, od czasu rewolucji, także "nic nie brakuje".
W jakiej stronie Świata dziś żyjemy?
Dziękuję i pozdrawiam,
Obrazek użytkownika Godziemba

Godziemba
Kolega, który od lat mieszka w Holandii sprawdził - wiele przepisów tamtejszej ustawy eutanazyjnej jest wprost przepisanych z hitlerowskich przepisów. Podobnie jest w Belgii.

Hitler - prawdziwym ojcem "nowoczesnej" Europy.


Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>