Czerwona wiedźma (2)

 |  Written by Godziemba  |  0
W 1950 roku Lepieszynska dzięki wsparciu Stalina i Łysenki przeforsowała uznanie swej koncepcji „substancji żywej” za dogmat w sowieckiej biologii.
 
       W sierpniu 1948 roku odbyła się konferencja Wszechzwiązkowej Akademii Nauk Rolniczych imienia Lenina (WASChNiL), w trakcie której Trofim Łysenko zakwestionował zasadę dziedziczenia w naukach biologicznych.
 
       Prawdziwym celem konferencji było jednak wytyczenie linii podziału między lojalnymi a niewygodnymi, następnie wykluczonych zmusić do publicznej krytyki, a niepokornych usunąć. I tak oto nastał czas Lepieszynskiej.
 
       W maju 1950 roku Lepieszynska zorganizowała konferencję poświęconą substancji żywej, podczas której gloryfikowano Olgę Borisowną, potępiając jej przeciwników. Po jej zakończeniu rozpoczęło się polowanie na czarownice. Na pierwszy ogień poszli sygnatariusze listu trzynastu biologów. Najbardziej wpływowego i utytułowanego spośród nich, Nasonowa, poddano różnym szykanom. W wytworzonej atmosferze strachu wielu osobom puszczały nerwy.
 
     Jeden z krytyków Lepieszynskiej postanowił wyznać swe winy i prosić badaczkę o przebaczenie. „Profesor K. – opisywał Jakow Rapoport - wszedł do gabinetu, kilka chwil postał przy drzwiach, a następnie rzucił się jej na szyję. Olga Borisowna z nieukrywaną przyjemnością przyjęła jego objęcia i po krótkiej rozmowie pozwoliła odejść z ewangelicznym pożegnaniem „Idź i nie grzesz więcej”.
 
     Naukowców, którzy nie zgadzali się z jej odkryciami, wyrzucano z pracy w instytutach. Represje dotknęły także samego Rapoporta, który jako bliski jej znajomy pozwalał sobie na ironiczne zaczepki. „Olgo Borisowno – zwrócił się kiedyś do niej – jesteście teraz najlepszą partią w Moskwie. Wychodźcie za mnie za mąż, a dzieci będziemy robić z substancji żywej”. Pozbawiono go stanowiska, a niebawem trafił do więzienia jako jeden z głównych podejrzanych w tak zwanej sprawie lekarzy. 
 
     W gronie apologetów Olgi Borisowny znaleźli się także najbardziej uznani spośród sowieckich biologów i medyków, jak Grigorij Konstantowicz Chruszczow, Michaił Arkadiewicz Baron czy prezydent Akademii Nauk Medycznych ZSRS Nikołaj Nikołajewicz Aniczkow. Jakkolwiek byli od początku świadomi nadużyć, jakich dopuszczała się Lepieszyńska, to ryzykowali dobre imię i popierali jej kłamliwe teorie. „Najprawdopodobniej działał tutaj – przekonuje Rapoport - efekt psychologiczny: nacisk z góry, na który byli wrażliwi […]. Następnie sam Baron był srogo doświadczony przez Lepieszynską, której pracownik Sorokin oskarżył go o naukowy plagiat. Zarzut ten był podtrzymany przez Olgę Borisownę ze wszystkimi tego konsekwencjami”.  Zatem szantaż oraz inne próby zastraszania były narzędziami, za pomocą których przyjaciółka Lenina torowała drogę swym pseudonaukowym koncepcjom.
 
     I jedynie jej mąż, stary bolszewik, niepochlebnie wyrażał się o dokonaniach żony. „Podczas podróży na daczę spotkałem w wagonie – relacjonuje Rapoport -  Lepieszynskich [i Olga Borisowna przez całą drogę zamęczała mnie sprawozdaniami ze swoich dokonań. […] Obojętnie przysłuchiwał się temu Pantalejmon Nikołajewicz. I nagle rzekł do mnie cichym i miękkim głosem: „Nie słuchajcie jej, ona w nauce niczego nie wymyśli i mówi straszne głupoty”.
 
     W 1950 roku otrzymała Nagrodę Stalinowską. Została także odznaczona Orderem Lenina i Orderem Czerwonego Sztandaru Pracy.
 
     Pochwały dla „wielkiej uczonej” płynęły z „bratnich narodów”, także z Polski. „Kurier Koszaliński” 27 października 1950 roku odnotował: „Lepieszynska interesuje się wszystkim, także sportem. Wielką sensacją Moskwy w swoim czasie był jej udział w zawodach pływackich, z których wyszła zwycięsko”. „Dziennik Łódzki” (20 września 1950 roku) w tekście „Pozakomórkowe formy życia” zestawił  Virchowiańskie „dogmatyczne twierdzenia, które na dłuższy okres zahamowały zbadanie szeregu ważnych wydarzeń” z otwierającymi nowe perspektywy dokonaniami Olgi Borisowny.
 
      Z jej koncepcjami próbował polemizować Leopold Infeld, który w 1950 roku wrócił z USA do Warszawy. Zarzewia buntu szybko jednak stłumiono i kto wie, czego jeszcze dokonałaby Lepieszynska, gdyby nie śmierć Stalina.
 
      Katalizatorem zmian stało się posiedzenie leningradzkich histologów i embriologów w kwietniu 1954 roku, podczas którego nie tylko podważano zasadność koncepcji substancji żywej, lecz także wykpiwano badaczy, którzy wsparli Lepieszynską. Wykrzykiwano do Piotra Wasilewicza Makarowa, twórcy podręcznika uwzględniającego koncepcje Olgi Borisowny, „Gdzie wsadzić waszą książkę?!”. Po spotkaniu autor publikacji podszedł do wypuszczonego z więzienia Jakowa Raporta i wyznał: „Oj, przelepieszyłem w swojej książce, przelepieszyłem”.
 
      Lepieszynska nie załamała się pod ciężarem druzgocącej krytyki i ukuła nową teorię. Na łamach czasopism naukowych „Leninowski Wodnik” i „Kliniczna Medycyna” przekonywała, że węglan sodu stanowi antidotum na starzenie się czerwonych krwinek. Ogłosiła więc, że zwykła kuchenna soda wsypana do kąpieli jest panaceum na starość. Zabrakło Stalina, protektora Lepieszynskiej, i naukowcy natychmiast rozprawili się z kolejną „rewolucyjną” koncepcją starej bolszewiczki.
 
    Zmarła 2 października 1963 w Moskwie.
 
Wybrana literatura:
 
M. Panas-Goworska, A. Goworski - Naukowcy spod czerwonej gwiazdy
S. Ings – Stalin i naukowcy. Historia triumfu i tragedii 1905-1953
J. Rapoport – Ostatnia zbrodnia Stalina. 1953: Spisek lekarzy kremlowskich
5
5 (4)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>