Czy to ostatnia debata o lustracji?

 |  Written by alchymista  |  11

W ubiegłym roku wybuchła wojna na Ukrainie, a administracja II PRL sfałszowała wybory samorządowe w Polsce. Tymczasem jesienią rozpętała się w szklance wody burza lustracyjna wokół osoby profesora Kieżuna, osoby mi zupełnie nieznanej, o której istnieniu dowiedziałem się z wywiadu zamieszczonego na youtube.

Ku mojemu zdziwieniu prawicowa blogosfera (czyli owa szklanka wody) natychmiast podzieliła się na zajadłych zwolenników i równie zajadłych przeciwników profesora Kieżuna.

Chcąc co nieco przybliżyć się do zrozumienia racji obu stron, w Nowym Roku zafundowałem sobie wielogodzinny maraton filmowy z udziałem profesora Sławomira Cenckiewicza, red. Piotra Wojciechowskiego i dr Piotra Gontarczyka oraz profesora Jana Żaryna i red. Agnieszki Romaszewskiej. Moja pierwsza uwaga recenzyjna z tego festiwalu brzmi następująco: mamy do czynienia ze starciem racji oraz konfliktem interesów.

O konflikcie interesów nie umiem powiedzieć nic, co nie byłoby rzucaniem oskarżeń na wiatr i tworzeniem szumu medialnego, więc wątek ten pomijam. Zaznaczam tylko, że jeśli uczeni dyskutują o sprawie z takim natężeniem emocji, jak dawni uczeni dyskutowali o istnieniu bądź nieistnieniu ruin homeryckiej Troi, to w grę muszą wchodzić interesy. Uczony z zasady raczej stara się pracować rozumem, a nie sercem, choć serca nie wyklucza i czasem ma je po prawej stronie.


Algorytm obrony TW

W sprawie starcia racji jestem w pełni po stronie Sławomira Cenckiewicza (patrz jego obszerne wyjaśnienia), któremu uścisnąłem dłoń tylko raz w życiu i którego znam tylko z wystąpień publicznych via youtube. Nie chcę wikłać się w szczegółową dyskusję nad życiorysem Kieżuna oczami bezpieki, bo choć pracowałem z materiałami IPN-owskimi, to jednak było to dość dawno i w gruncie rzeczy się na nich nie znam w sensie naukowym. Jestem historykiem XVII wieku.

Z ciekawszych wypowiedzi publiczności podaję wypowiedź Andrzeja Cieślaka:

Algorytm obrony tych ludzi, którzy byli tajnymi współpracownikami był taki: najpierw zaprzecza. Nie, nie byłem TW. Jak mu już udowodniono, że był TW, to mówi tak: oczywiście byłem TW, ale nie donosiłem. Jak kolejny kwit pokazano, to odpowiedź była: donosiłem, ale nie szkodziłem”. (źródło: http://youtu.be/HueUjKSNUhM?t=1h45m9s , czas: 1:45)
 

 

Andrzej Cieślak poprosił dyskutujące strony, by odniosły się do trzech prostych pytań:

1. czy był TW?

2. czy donosił, czy może trzeba zapytać, czy przekazywał informacje?

3. czy informacje te można uznać za nieszkodliwe?

Jak się okazuje, wszyscy spierający się uczeni zgadzają się, że Kieżun był TW oraz że przekazywał informacje. Jednak profesor Żaryn wskazywał na to, że Kieżun był TW z punktu widzenia biurokracji esbeckiej, a niekoniecznie może być uznany za TW z naukowego, historycznego punktu widzenia. Podobnie rzecz objaśniał dr Gontarczyk, choć w większym stopniu koncentrował się na wypunktowaniu domniemanych błędów metodologicznych w rozumowaniu profesora Cenckiewicza.


Autodemaskacja prostaczka

Inny ciekawy głos publiczności brzmiał następująco:

Chciałem dokonać pewnej autodemaskacji... Ze mną też próbowano nawiązać kontakt. Ja odmówiłem tego kontaktu w rozmowie telefonicznej, że nie będę się spotykał. W przekonaniu takim, że z oficerami SB się nie rozmawia. Nawet dla dobra Polski... Dlatego, że rozmowy z oficerami SB mogą służyć dobru PRL, a nie dobru Polski. Teraz się okazało, że rzeczywistość była „bardziej skomplikowana”, ja jestem prostaczkiem. Więc skoro się zdemaskowałem jako prostaczek z takimi prostymi zasadami, to chciałem zadać prostackie pytania, trzy. Po pierwsze: czy wg państwa prawdą jest, że prof. Kieżun współpracował z SB, niezależnie od tego, jakie formy ta współpraca przyjęła, jakie były jej intencje i czy może być uznana za szkodliwą, czy nie...”

(http://youtu.be/fYwXQ-TGe8M?t=1h15m36s)

 

Główne pretensje do Cenckiewicza zgłaszane przez panów Żaryna i Gontarczyka polegały na tym, że najpierw Cenckiewicz powinien napisać artykuł naukowy z „aparatem”, czyli przypisami i bibliografią, a dopiero potem dokonać publicystycznego uproszczenia na łamach popularnego czasopisma. Jest to prawdopodobnie jedyny zarzut, który można przyjąć w ich argumentacji. Przykro mi to pisać, ale reszta ich argumentacji brzmi niestety raczej jak kazuistyka.


Ustawa dekremlizacyjna pilnie potrzebna

Osobiste wycieczki pomiędzy Cenckiewiczem, Wojciechowskim i Gontarczykiem zmuszają do zadania pytania, czy nie jest to przypadkiem ostatnia dyskusja o lustracji w Polsce, i czy od tej pory spory lustracyjne i w ogóle spory w łonie prawicowej elity będą się toczyły w formie rękoczynów na ulicy i w kawiarniach (starcie Wildstein-Wasiukiewicz 1:0. Swoją drogą, Wildstein napisał całkiem dowcipny tekst o prawicowych bójkach: http://rebelya.pl/post/6597/dawid-wildstein-co-by-byo-gdyby-panowa-konserwa).

Jest to tym bardziej smutne, że na Ukrainie uchwalono znacznie szerszą, niż w Polsce ustawę lustracyjną, i że obejmuje ona nie tylko agenturę. Jest ona w istocie ustawą nie tylko dekomunizacyjną, ale wręcz „derusyfikacyjną”, jeżeli w przypadku Rusi Kijowskiej można takiego słowa użyć. Chodzi o kompleksowy przegląd kadr pod kątem ich związków z Kremlem, nie tylko w okresie sowieckim, lecz także w ostatnim dwudziestoleciu. Poważnym błędem tej ustawy jest oczywiście pominięcie lustracji parlamentarzystów, ale ogólna jej intencja daleko jest szersza, niż ustawa lustracyjna w Polsce.

Przyznam, że taka właśnie ustawa lustracyjna jest dzisiaj w Polsce potrzebna jak woda i powietrze. Dziwi mnie, że klub Ronina zajmuje się tą burzą w szklance wody, jaką jest spór o Kieżuna. Lada chwila dojdzie na Foksal do ustawek, solówek a może i romantycznych pojedynków. Tymczasem każde spotkanie tego klubu powinno się rozpoczynać od relacjonowania wydarzeń na Ukrainie, bo od losów Ukrainy ściśle zależą losy Polski. Mam nadzieję, że z nowym rokiem pojawi się w klubie Ronina debata o nowej koncepcji lustracji, która nie będzie się opierała na kazuistyce Sądu Najwyższego II PRL, ale na zdrowym rozsądku i prawie konieczności.

 

Jakub Brodacki

4
4 (6)

11 Comments

Obrazek użytkownika max

max
Swego czasu zadałem sobie ten trud i przeczytałem materiały z teczki Witolda Kieżuna. Lektura długa, nużacą, od pewnego momentu budząca uczucie wstrętu. Nie pozostawia wiele wątpliwości. Kiezun współpracował, donosił, czerpał ze swojej działalności profity, choć niekoniecznie pieniężne. Ale jego "oszałamiająca" kariera w PRL daje do myślenia, podobnie jak wielokrotne wyjazdy zagraniczne. Tragikomiczne są jego wyjasnienia, że prowadził z SB "grę". To stary człowiek i ze względu na udział w Powstaniu Warszawskim - niech sobie żyje w spokoju. Ale w pełni usprawiedliwione jest oburzenie innego AK-owca, który powiedział, że to hańba i zdrada, i oficer AK tak nie powinien postępować.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Ja tej teczki nawet nie czytałem, bo podzielam pogląd Cenckiewicza "ja znam te metody". Chodzi o metody obrony tajnych współpracowników. O ów algorytm. On się pojawia tak często, że nie może być przypadkiem.

Tu dodam jeszcze, że w wypowiedzi szanowanego przeze mnie profesora Żaryna zdziwiło mnie podpieranie się autorytetem zmarłego Janusza Kurtyki. Może profesor Żaryn miał w tym względzie słusznośc, ale mimo wszystko mnie to dziwi. Cały styl ujawniania TW na drodze naukowej został opracowany nie jako jakaś doskonała metoda dowodzenia, ale jako sposób na osłonę przed atakami przeciwników lustracji. Jeżeli ś. p. Kurtyka tę metodę popierał i promował, to - jak podejrzewam - w tym celu, aby uchronić naukowców przed procesami i kosztami sądowymi, a nie dlatego, że ta metoda była słuszna moralnie czy metodologicznie.
Obrazek użytkownika ro

ro
A ja nie mogę się nadziwić nie tyle determinacji w ujawnianiu i potępianiu Tajnych Współpracowników, bo tę rozumiem i popieram (choć w przypadku Kieżuna wciaż mam pewne wątpliwości - jednak mniejsze, niż gdy wybuchła sprawa, bo miał wydać oświadczenie, a nie wydał; może już nie ma siły...), co zupełnemu brakowi takiej determinacji w stosunku do Współpracowników Jawnych, czyli byłych członków PZPR i bratnich stronnictw.

Właściwie na ten rozdział historii pierwszej PRL machnięto zupełnie ręką.

Oni mogą żyś sobie spokojnie w przekonaniu i coraz rzadszym przekonywaniu, że "takie były czasy", a jak się "chciało coś zrobić dla Polski..."
Nikt nie wspomina Towarzyszy, którzy jawnym tekstem na zebraniach POP niszczyli nie tylko swoich, ale wypominali  wujka w Anglii, słuchanie Wolnej Europy, opowiadanie dowcipów politycznych bezpartyjnemu Kowalskiemu, starającemu się o przydział mieszkania, czy mającemu otrzymać awans na stanowisko mistrza, lub nienomenklaturowego kierownika.
Tych JW próżno szukać w aktach IPN. Nawet w teczkach kadrowych w zakładach pracy mozna było znaleźć kwit, że "POP dała negatywną opinię", ale kto perskonalnie z tej POP, to już nie.

A oni są, żyją, wciąż mają się dobrze. Często nawet sami nie kryją oburzenia.

Nikt nie pyta byłych oficerów i podoficerów zawodowych, co ich zagnało do służby w LWP?

Tych objęła społeczna amnestia i amnezja, i to bez starań z ich strony. 
 
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
W pełni podzielam Twój pogląd. To znaczy brakowało ustawy dekomunizacyjnej w pełnym tego słowa znaczeniu.
Realizacja tej ustawy byłaby oczywiście trudna - brak sporej części archiwum PZPR. Ale w takich wydawnictwach jak who is who te święte krowy bez żenady przyznają się do członkostwa w PZPR i żadna tam "klauzula 13 grudnia" nie ruszyła im sumienia nigdy. Mozna to było też odtworzyć na podstawie akt IPN.

W dodatku brylują tu i tam w glorii i chwale tych, którzy przyjęli Polskę do NATO i UE. Już nie wiadomo jak się od nich opędzić, są wszędzie.

Okrągły Stół wygrał, ale mam nadzieję, że nie na zawsze. Nowa ustawa lustracyjna musi być szersza i obejmować także ostatnie dwudziestolecie.
Obrazek użytkownika nurni

nurni
"Jednak profesor Żaryn wskazywał na to, że Kieżun był TW z punktu widzenia biurokracji esbeckiej, a niekoniecznie może być uznany za TW z naukowego, historycznego punktu widzenia."

Jest to stanowisko dziwaczne i to nie tylko dlatego że to co prof Żaryn nazywa biurokracją wiąże się i z całym mechanizmem weryfikacji i kontroli. Profesor powinien to wiedzieć, sam IPN wydał kilka publikacji na ten temat.

Ale chciałbym napisać o czyms innym.

Tamiza wielokrotnie przychodził na spotkania w lokalach konspiracyjnych SB.
Pytanie: przed kim ukrywał swe kontakty z komunistycznymi służbami specjalnymi ten "biurokratyczny agent"?
Ano wyłacznie przed tymi w środowisku których funkcjonował.
Po co ta konspiracja w wykonaniu rzekomo nieświadomego swej roli Kieżuna - tego profesor Żaryn nigdy nie wyjasnił.

To ewidentnie syndrom "naszego agenta".
Obrazek użytkownika GORAL

GORAL
W rzeczy samej ...intrygujacy zyciorys :-))
Do dzis intryguje mnie pytanie jak on poradzil sobie z "konliktem sumienia"...hihihihi.. znajac zyciorys swojego ojca i swoj wlasny gdy wspoltworzyl  "Resortowe Dzieci"....:-))
Obrazek użytkownika alchymista

alchymista
Człowiek, który dobrze pozna tamten świat i zdecyduje się przejść na jaśniejszą stronę mocy, jest często lepiej uświadomiony o naturze kremlowskiego reżimu, niż powstaniec tkwiący w lesie. To oczywiste. Bo zna reguły od środka. Vide: Sergiusz Piasecki.

Właśnie dlatego uważam Ukraińców za tak cennych sprzymierzeńców i modlę się, byśmy ich nie utracili. U nas system od środka znają nieliczni patrioci tacy jak Targalski czy Cenckiewicz oraz różowa postkomuna. To jest nasza strategiczna słabość.

Nawiasem mówiąc dodam, że Andrzej Rozpłochowski również jest resortowym dzieckiem. Ta zaraza nie omineła niemal żadnej rodziny, nie wyłączając niestety i mojej. Nie jesteśmy narodem twardzieli, jak górale z Kaukazu - Czeczeni, którzy swoją "armię krajową" mieli do 1991 roku... a potem zaraz zaczęli nową wojnę...
Obrazek użytkownika GORAL

GORAL
..."uważam Ukraińców za tak cennych sprzymierzeńców i modlę się, byśmy ich nie utracili"...
Jestes milym optymista :-))
Jak mozna utracic cos czego sie nie posiada i nigdy nie posiadalo ? :-))
Znam niezle Ukrainskie Najonalistyczne srodowiska w Canadzie i USA..
Jak popija to zbiera im sie na szczerosc  :-))
Wyraza sie ona w opini :"jeszczo budiem Liachow riezat"...
To wlasnie te srodowiska dostarczaja politycznego i finansowego zaplecza bojce we Wschodniej Ukrainie..
Z ciezkim sercem przyjalem oczywista argumentacje Max-a zwiazana z doskonala i moze ostatnia okazja odzyskania Kresow Wschodnich lub jej Lwowskiej czesci....
W polityce nie ma sentymentow.Ukraincy rowniez nam ich w przyszlosci nie okaza.

Sam fakt bycia "resortowym dzieckiem" detetminuje lecz nie kazdym przypadku pewien rodzaj mentalnosci czy sposobu postrzegania Rzeczywistosci..
To kulturowy i duchowy (raczej jego brak) krajobraz..
Wiem jak wielki wplyw na moja percepcje Rzeczywistosci ma moja "goralskosc" :-))
Przed tym nie da sie uciec...
Nie zapomnij ,ze Targalski byl czlonkiem PZPR..
Swoja obecna kariere zawodowa zawdziecza Czerwonemu UW..
Nie mialem i nie mam do niego  uprzedzen ..ale po tym co on robi na NB i w srodowiskach GP zaczynam mu sie bardzo szczegolowo przygladac..I nie wyglada to za dobrze..
Gratuluje zrecznej i w miare obiektywnej oceny "Sprawy Kiezunia" oraz umiejetnosci jej zaprezentowania..
Zdecydowanie powinienes rozwazyc kariere w Dyplomacji :-))


 
Obrazek użytkownika Jonathan

Jonathan
że łamańce intelektualne i wygibasy metodologiczne Profesora Żaryna (którego cenię i szanuję niezwykle) wynikały li tylko z jego admiracji dla Powstańca Kieżuna...  

Be careful what you wish for, cause it may come true.
Obrazek użytkownika polfic

polfic
Mój pogląd na tę sprawę jest (chyba smiley) znany. I nie sądzę, żebym miał zmienić zdanie.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>