Najprawdopodobniej już w nocy 31 lipca na 1 sierpnia 1944 roku Niemcy dowiedzieli się o dokładnym terminie wybuchu powstania w Warszawie.
Po podjęciu w dniu 31 lipca 1944 roku decyzji o wybuchu powstania, z uwagi na godzinę policyjną, od godziny 7.00 następnego dnia rozpoczęto przekazywać stosowne rozkazy do dowódców obwodów, a do poszczególnych żołnierzy ok. godziny 16.00.
W nocy, z 31 lipca na 1 sierpnia 1944 roku, dokładna godzina jego wybuchu została wielokrotnie zdradzona, m.in. przez polskiego agenta Policji Bezpieczeństwa oraz niemieckiemu oficerowi przez pewną Polkę.
Dowódca SS i policji w Warszawie, SS-Standartenführer Geibel, w zeznaniu złożonym w roku 1948 na temat Powstania Warszawskiego oświadczył polskim władzom sądowym: „O godzinie 16 urząd mój w alei Róż otrzymał telefoniczną wiadomość od jakiegoś porucznika Luftwaffe, że dowiedział się on ubiegłej nocy od pewnej Polki o zarządzeniu ogólnego powstania na 1 sierpnia, godzina 17. Kobieta błagała go, żeby opuścił przedtem Warszawę. Nie odbierałem osobiście telefonu i także nie pamiętam już, kto mi go przekazał. Chociaż oficer przemilczał swoje nazwisko, dałem wiarę wiadomości i rozkazałem dowódcy Policji Ochronnej (Rodewald), ażeby obsadził wszystkie przygotowane stanowiska, zawiadomiłem dr. Hahna (Policja Bezpieczeństwa), zameldowałem telefonicznie gen. Stahelowi o zdarzeniu i po raz ostatni poprosiłem dr. Fischera, ażeby ustąpił i przybył natychmiast z wydzieloną do jego osłony kompanią policyjną do dzielnicy policyjnej. Ponownie odmówił, ponieważ nie wierzył w powstanie Polaków”.
Dla Geibla było to tylko potwierdzenie słuszności działań, dzięki którym ok. godziny 13.00 zostały zaalarmowane policja i – przez generała Stahela – niemiecki garnizon w Warszawie. Tak więc najważniejsze niemieckie placówki i oddziały nie mogły zostać zaskoczone godziną wybuchu powstania. Dotyczyło to przede wszystkim wart mostowych.
Jeżeli mimo to pewna liczba niemieckich żołnierzy i placówek została przez powstanie faktycznie zaskoczona, to albo byli oni nieosiągalni pomiędzy godziną 13.00 i 17.00 nieosiągalni, albo należeli do licznych niemieckich pododdziały rozbitej niemieckiej Grupy Armii „Środek”, o których istnieniu ani policja, ani komendantury Wehrmachtu nic nie wiedziały.
Wpływ na dosyć bierne zachowanie niemieckiej policji i wojska w godzinach poprzedzających wybuch powstania miała obawa, aby przez ogłoszenie powszechnego alarmu, nie sprowokować powstania.
Nie można też zapominać, iż przed godziną 17.00 doszło w mieście do co najmniej dziesięciu przedwczesnych potyczek powstańców z Niemcami. Wszystkie one nie pozostały oczywiście niezauważone i zostały zgłoszone. Oprócz bezpośrednich uczestników zaalarmowały one sąsiadujące jednostki. Przede wszystkim starcia na Żoliborzu wywołały już o godzinie 14.30 gotowość Policji Ochronnej do odparcia ataku.
Tym samym należy stwierdzić, że Powstanie Warszawskie nie miało waloru ani powszechnego, ani taktycznego zaskoczenia, lecz natrafiło na przygotowanego, uzbrojonego, zaalarmowanego i wyczekującego przeciwnika, który dokładnie wiedział, gdzie znajdują się jego najwrażliwsze i najsłabsze miejsca (ulice przelotowe i mosty), i który potrafił chronić je przed niespodziewanym napadem. Aby zapewnić ich ochronę, zrezygnowano z ostrzeżenia załóg innych mniej ważnych miejsc.
Wrażenie pojedynczych, zaskoczonych powstaniem niemieckich żołnierzy i cywilów nie miało wobec posiadanej przez dowództwo niemieckie stosunkowo dobrej wiedzy o zaistniałej sytuacji większego znaczenia. Na długo przed powstaniem wiele policyjnych jednostek w mieście znajdowało się w stanie gotowości do obrony przed atakiem. Na Żoliborzu już przed południem wystawiono dodatkowe warty na ulicach i przed obiektami, samochody pancerne z lotniska na Bielanach otrzymały rozkaz wymarszu.
Powstaniu Warszawskiemu zabrakło więc owych klasycznych elementów, które są niemal niezbędne dla udanego powstania. „Dowództwo, wydające rozkaz natarcia w takich warunkach – napisał Pobóg-Malinowski - składało tylko dowód brawurowej beztroski w szafowaniu młodą, bohaterską, wspaniałą krwią, wykazywało i tu zdumiewający zanik poczucia odpowiedzialności i przenosiło na karty narodowej historii nie tylko swój tragiczny w skutkach błąd w kalkulacji, ale i ten jeszcze swój niewybaczalny grzech wobec młodego pokolenia i całego narodu”.
Wybrana literatura:
H. von Krannhals – Powstanie Warszawskie 1944
T. Komorowski – Armia Podziemna
Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej
W. Pobóg-Malinowski – Najnowsza historia polityczna Polski
Po podjęciu w dniu 31 lipca 1944 roku decyzji o wybuchu powstania, z uwagi na godzinę policyjną, od godziny 7.00 następnego dnia rozpoczęto przekazywać stosowne rozkazy do dowódców obwodów, a do poszczególnych żołnierzy ok. godziny 16.00.
W nocy, z 31 lipca na 1 sierpnia 1944 roku, dokładna godzina jego wybuchu została wielokrotnie zdradzona, m.in. przez polskiego agenta Policji Bezpieczeństwa oraz niemieckiemu oficerowi przez pewną Polkę.
Dowódca SS i policji w Warszawie, SS-Standartenführer Geibel, w zeznaniu złożonym w roku 1948 na temat Powstania Warszawskiego oświadczył polskim władzom sądowym: „O godzinie 16 urząd mój w alei Róż otrzymał telefoniczną wiadomość od jakiegoś porucznika Luftwaffe, że dowiedział się on ubiegłej nocy od pewnej Polki o zarządzeniu ogólnego powstania na 1 sierpnia, godzina 17. Kobieta błagała go, żeby opuścił przedtem Warszawę. Nie odbierałem osobiście telefonu i także nie pamiętam już, kto mi go przekazał. Chociaż oficer przemilczał swoje nazwisko, dałem wiarę wiadomości i rozkazałem dowódcy Policji Ochronnej (Rodewald), ażeby obsadził wszystkie przygotowane stanowiska, zawiadomiłem dr. Hahna (Policja Bezpieczeństwa), zameldowałem telefonicznie gen. Stahelowi o zdarzeniu i po raz ostatni poprosiłem dr. Fischera, ażeby ustąpił i przybył natychmiast z wydzieloną do jego osłony kompanią policyjną do dzielnicy policyjnej. Ponownie odmówił, ponieważ nie wierzył w powstanie Polaków”.
Dla Geibla było to tylko potwierdzenie słuszności działań, dzięki którym ok. godziny 13.00 zostały zaalarmowane policja i – przez generała Stahela – niemiecki garnizon w Warszawie. Tak więc najważniejsze niemieckie placówki i oddziały nie mogły zostać zaskoczone godziną wybuchu powstania. Dotyczyło to przede wszystkim wart mostowych.
Jeżeli mimo to pewna liczba niemieckich żołnierzy i placówek została przez powstanie faktycznie zaskoczona, to albo byli oni nieosiągalni pomiędzy godziną 13.00 i 17.00 nieosiągalni, albo należeli do licznych niemieckich pododdziały rozbitej niemieckiej Grupy Armii „Środek”, o których istnieniu ani policja, ani komendantury Wehrmachtu nic nie wiedziały.
Wpływ na dosyć bierne zachowanie niemieckiej policji i wojska w godzinach poprzedzających wybuch powstania miała obawa, aby przez ogłoszenie powszechnego alarmu, nie sprowokować powstania.
Nie można też zapominać, iż przed godziną 17.00 doszło w mieście do co najmniej dziesięciu przedwczesnych potyczek powstańców z Niemcami. Wszystkie one nie pozostały oczywiście niezauważone i zostały zgłoszone. Oprócz bezpośrednich uczestników zaalarmowały one sąsiadujące jednostki. Przede wszystkim starcia na Żoliborzu wywołały już o godzinie 14.30 gotowość Policji Ochronnej do odparcia ataku.
Tym samym należy stwierdzić, że Powstanie Warszawskie nie miało waloru ani powszechnego, ani taktycznego zaskoczenia, lecz natrafiło na przygotowanego, uzbrojonego, zaalarmowanego i wyczekującego przeciwnika, który dokładnie wiedział, gdzie znajdują się jego najwrażliwsze i najsłabsze miejsca (ulice przelotowe i mosty), i który potrafił chronić je przed niespodziewanym napadem. Aby zapewnić ich ochronę, zrezygnowano z ostrzeżenia załóg innych mniej ważnych miejsc.
Wrażenie pojedynczych, zaskoczonych powstaniem niemieckich żołnierzy i cywilów nie miało wobec posiadanej przez dowództwo niemieckie stosunkowo dobrej wiedzy o zaistniałej sytuacji większego znaczenia. Na długo przed powstaniem wiele policyjnych jednostek w mieście znajdowało się w stanie gotowości do obrony przed atakiem. Na Żoliborzu już przed południem wystawiono dodatkowe warty na ulicach i przed obiektami, samochody pancerne z lotniska na Bielanach otrzymały rozkaz wymarszu.
Powstaniu Warszawskiemu zabrakło więc owych klasycznych elementów, które są niemal niezbędne dla udanego powstania. „Dowództwo, wydające rozkaz natarcia w takich warunkach – napisał Pobóg-Malinowski - składało tylko dowód brawurowej beztroski w szafowaniu młodą, bohaterską, wspaniałą krwią, wykazywało i tu zdumiewający zanik poczucia odpowiedzialności i przenosiło na karty narodowej historii nie tylko swój tragiczny w skutkach błąd w kalkulacji, ale i ten jeszcze swój niewybaczalny grzech wobec młodego pokolenia i całego narodu”.
Wybrana literatura:
H. von Krannhals – Powstanie Warszawskie 1944
T. Komorowski – Armia Podziemna
Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej
W. Pobóg-Malinowski – Najnowsza historia polityczna Polski
A. Sowa – Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ-AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji
Armia Krajowa w dokumentach
J. Ciechanowski – Na tropach tragedii. Powstanie Warszawskie 1944
A. Borkiewicz – Powstanie Warszawskie 1944
Armia Krajowa w dokumentach
J. Ciechanowski – Na tropach tragedii. Powstanie Warszawskie 1944
A. Borkiewicz – Powstanie Warszawskie 1944
A. Richie – Warszawa 1944. Tragiczne powstanie
(1)