Najliczniejsza klasa na świecie

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
W szkole, do której chodził Łukaszek, odbywała się wywiadówka. Pan dyrektor przespacerował się po szkolnym korytarzu. Był zadowolony. Zza wszystkich drzwi dochodziły monotonne głosy nauczycieli.
Gdyby pan dyrektor miał wąsa, to uśmiechnąłby się pod wąsem, a tak to tylko się uśmiechnął.
I tak drzwi za drzwiami, klasa za klasą, trwały wywiadówki, tak samo: nauczyciel mówił a rodzice słuchali.
"I tak ma być" pomyślał pan dyrektor, założył ręce za plecy i spacerował dalej. Skierował się piętro wyżej i kiedy już był na schodach jego dobry nastrój zaczął się ulatniać. Już stąpając po stopniach słyszał narastający gwar. Dochodził zza drzwi jednej z klas. Pan dyrektor nie zdążył nawet do nich dojść, gdy otwarły się gwałtownie i wyjrzała z nich pani pedagog.
- Uff, dobrze, że pan jest - westchnęła na jego widok. - Czy mógłby pan...
- Mogę, mogę - mruknął pan dyrektor. Wszedł do klasy, a pani pedagog za nim.
Pan dyrektor nie bawił się w jakieś ceregiele. Podszedł do biurka, walnął dłonią w blat i wrzasnął kilka przekleństw.
Gwar ucichł.
- Co za chamstwo, nie można się do głosu dopchać! - zawołał pan dyrektor.
- Ależ... Jakie my - chamstwo... Przecież to pan... Wulgaryzmy... - zaczęli bąkać niektórzy rodzice.
Pan dyrektor zignorował ich i zapytał co się właściwie dzieje.
- Ja, panie dyrektorze, ja - przepchała się naprzód jakaś kobieta. - Chodzi o to, że dzieci nie mają odpowiednich warunków do nauki. Przecież w tej klasie panuje duszna atmosfera!
- Jeśli pani sugeruje jakieś polityczne odchylenie... - zaczął groźnie pan dyrektor.
- Nie, nie, skądże! Po prostu tu jest naprawdę duszno. Ale nic dziwnego, skoro w tej klasie siedziało dziś sto dziesięć dzieci. Nie uważa pan, że to za dużo?
Pan dyrektor wpatrzył się na chwilę w dal, a potem spytał panią, czy ona aby przez przypadek nie nazywa się Hiobowska.
- Nazywam. Skąd pan wie?
Pan dyrektor zmęczonym gestem potarł czoło i zapytał skąd mama Łukaszka wytrzasnęła te sto dziesięć osób.
- Monitorujemy na bieżąco stan osób podczas lekcji - wtrąciła się pani pedagog. - Na wypadek jakiejś ewakuacji, gdyby jakiś muzułmanin napadł na szkołę.
- Nie wolno mówić "muzułmanin" w takim kontekście! - krzyknęła mama Łukaszka. - Mówi się "Niemiec"!
Pan dyrektor odwrócił się gwałtownie i ukrył twarz w firanie wydając dziwne odgłosy i trzęsąc plecami.
- Monitorujemy stan uczniów klasie - nie poddawała się pani pedagog. - Dzisiaj mieli pięć lekcji. Na pierwszej były dwadzieścia dwie osoby. Na ostatniej, piątej były też dwadzieścia dwie osoby!
- No i co z tego?! A zapomniała pani o tym, co w środku! W środku był trzy lekcje! Na nich ile było osób?
- Dwadzieścia dwie, ale nie rozumiem...
- I pięć lekcji. Ależ pięć razy dwadzieścia dwa daje nam dokładnie sto dziesięć!
- To niemożliwe! - zaczęli wołać inni rodzice.
- Niech pani spojrzy - odezwał się jakiś pan. Wyjął pisak z kieszeni i zaczął nim rachować krzesła. - Mamy dwadzieścia cztery siedzenia. Zatem...
- Muahaha! - zarżała mama Łukaszka. - Pisak! Pisaczek! Proszę pana, pisaczkami to się dzieci w podstawówce bawią! Błagam, dyskutujmy poważnie!
- Bardzo chętnie - odezwała się jakaś pani. - Ile osób zmieście się na krześle? Jedna, no może dwie. Nie zapominajmy, że dzieci muszą mieć dostęp do blatu, aby pisać lub czytać. Zatem maksymalnie w tej klasie zmieściłoby się czterdzieści osiem osób. Jest to zaledwie czterdzieści procent kwoty przez panią podanej. Nie zastanawia panią skąd taka różnica?
- Bo pani lepiej kłamie - odparła niegrzecznie mama Łukaszka. - O czym my w ogóle mówimy, proszę państwa... Ile osób się zmieści na krześle. Jedna, dwa, a może półtora? A może siedem? To nieistotny szczegół. Ja mówię o poważnej sprawie, że sto dziesięć dzieci może się zdusić, udusić z braku tlenu, albo jeszcze coś gorszego! Jak nauczyciele w ogóle mogą prowadzić lekcje w takich warunkach? Tak, mówię to pana, panie dyrektorze! Niech pan nam wszystkim powie zaraz, jakie działania zamierza pan wprowadzić aby uzdrowić tę chorą sytuację! Ma pan jakieś pomysły?
- Mam na razie jeden pomysł - skrzywił się pan dyrektor. - Jak radykalnie podnieść oceny pani syna z matematyki.
- O! - ucieszyła się mama Łukaszka. - Bo Łukasz i matematyka to ten... Tego... A jak to zrobić?
- Musi pani przestać odrabiać za niego zadania domowe.

--------------
Przede wszystkim: jest trzeci tom! http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html

https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
http://kaktus-i-kamien.blogspot.com
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>