Ryga z bolszewickiej perspektywy (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
Klęska bolszewików w wojnie z Polską zmusiła ich do zawarcia w październiku 1920 roku układu o rozejmie, a następnie w marcu 191 roku traktatu pokojowego.
 
 
       Przywódca bolszewików w listopadzie 1918 roku  stwierdził publicznie, że „całkowite zwycięstwo rewolucji socjalistycznej jest nie do pomyślenia w jednym kraju, wymaga natomiast najbardziej aktywnej współpracy kilku przynajmniej przodujących krajów, do których Rosji zaliczyć nie możemy. Oto dlaczego zagadnienie, w jakim stopniu osiągniemy rozprzestrzenienie się rewolucji również na inne kraje […] stało się jednym z najważniejszych zagadnień rewolucji”.
 
 
     Po wygraniu wojny domowej Lenin  uznał, iż „faza obronna wojny ze światowym imperializmem była już zakończona i mieliśmy możliwość, a nawet obowiązek, wykorzystać sytuację militarną w celu podjęcia wojny ofensywnej. Pokonaliśmy ich, kiedy oni szli na nas, a teraz my spróbujemy pójść na nich, aby pomóc w sowietyzacji Polski”.
 
 
     Realizując ten program  w początkach lata 1920 roku bolszewicy podjęli wielką ofensywę przeciwko Polsce. Ofensywa ta początkowo odnosiła tak zawrotne sukcesy, że Lenin i jego współpracownicy zaczęli snuć plany sowietyzacji nie tylko Polski, lecz także wielu innych krajów europejskich.
 
 
     Lenin w telegramie wysłanym 23 lipca do Stalina pisał: „[Nasza] pozycja w Kominternie jest doskonała. Zinowjew, Bucharin, a także ja uważamy, że trzeba niezwłocznie zacząć rewolucję we Włoszech. Według mnie należy w tym celu zsowietyzować Węgry, a może także Czechy i Rumunię”. Stalin następnego dnia odpowiadał: „Teraz, kiedy mamy Komintern, pokonaną Polskę i bardziej znośną Armię Czerwoną, kiedy – z drugiej strony – Ententa stara się o chwilę wytchnienia dla Polski […] w takim momencie, mając takie możliwości, byłoby grzechem nie wywołać rewolucji we Włoszech. […] trzeba postawić kwestię organizacji powstania we Włoszech i w takich jeszcze nieokrzepłych państwach, jak Węgry i Czechy (Rumunię przyjdzie rozbić). […] Krótko mówiąc: trzeba podnieść kotwicę i ruszyć w drogę, dopóki imperializm nie zdążył jeszcze naprawić swojej rozwalającej się furmanki”.
 
 
     Równocześnie Stalin uważał, że  przyszłe sowieckie Niemcy, Polska, Węgry czy Finlandia nie powinny być od razu przyłączone do Rosji na zasadzie federacji, jak Baszkiria czy Ukraina, ale zasługują na wprowadzenie systemu konfederacyjnego, czasowo honorującego tradycje ich odrębności państwowej.
 
 
     Lew Trocki z kolei 17 lipca nalegał, by nasilić agitację polskich robotników i chłopów i próbować zaszczepić w ich świadomości nowych bohaterów narodowych, których dotąd nie znali: „towarzyszy Dzierżyńskiego, Marchlewskiego, Radka, Unszlichta i in.”. Oni mieli zastąpić Piłsudskiego, Dmowskiego czy Paderewskiego.
 
 
    Podniecony otwierającymi się perspektywami, Lenin jeszcze 12 sierpnia nawoływał ze zniecierpliwieniem: „z politycznego punktu widzenia jest arcyważne, aby dobić Polskę”.
 

    Głównym celem, do którego dążyło kierownictwo sowieckie latem 1920 roku w Europie Wschodniej i Środkowej, było dojście do serca europejskiego przemysłu i proletariatu – do Niemiec – i podjęcie próby ich zrewolucjonizowania. Chodziło o wstrząśnięcie całym systemem wersalskim, a nawet jego obalenie, w imię rewolucji europejskiej. Oraz ustanowienie pax sovietica na gruzach ledwie wzniesionego porządku wersalskiego.
 
 
      Armia Czerwona nie zdołała podbić Polski i po przegraniu decydującej bitwy o Warszawę musiała zarządzić odwrót na całej linii.
 
 
     Od września 1920 roku szefem delegacji sowieckiej na rozmowy pokojowe prowadzone w Rydze był Adolf Abramowicz Joffe, który miał za sobą pełnienie funkcji przewodniczącego delegacji sowieckiej na rozmowy pokojowe w Brześciu Litewskim, ludowego komisarza spraw zagranicznych RFSRS, sowieckiego pełnomocnego przedstawiciela w Bułgarii i przy kajzerowskim rządzie niemieckim w Berlinie w 1918 roku oraz przewodniczącego sowieckiej delegacji pokojowej podczas negocjacji z Estonią, Litwą i Łotwą w latach 1919–1920. Studiował na uniwersytetach w Berlinie i Zurychu, władał biegle językami obcymi oraz znał osobiście sowieckich przywódców, włącznie z Włodzimierzem Leninem i Lwem Trockim.
 
 
    W swoim memorandum, skierowanym bezpośrednio do przywódców partii wskazywał:
„1. Sowietyzację Polski należy bez wątpienia odłożyć na bliżej nieokreślony, w każdym razie dalszy, termin.
2. Nierealne jest w najbliższym czasie zbrojne rozgromienie Polski. W związku z powyższym działania dyplomatyczne w odniesieniu do Polski powinny polegać na umiejętności:
I) przeciągania pertraktacji, dopóki nasze armie nie powrócą do stanu pełnej gotowości, która pozwoli im przejść do zwycięskiej ofensywy;
II) przekonania działaczy państwowych z Polski o konieczności zawarcia z nami „ugodowego pokoju”, a także o pełnej iluzoryczności planów niektórych z nich co do ostatecznej klęski Rosji w tej wojnie;
III) rozbicia naszego przeciwnika, z jednej strony – prowokując rozłam samej delegacji i wykorzystując jej różne nurty wewnętrzne zwalczające się nawzajem; z drugiej zaś – przez
oddziaływanie na szerokie masy społeczne zarówno w Polsce, jak i ogólnie na całym świecie”.
 
 
     Początkowy zamiar Joffego prowadzenia z polską delegacją długotrwałych negocjacji został zniweczony przez dostarczoną mu 22 września 1920 rok dyrektywę plenum KC partii bolszewickiej, w której podkreślono, iż   „Dla nas istotą rzeczy jest to, by w krótkim czasie mieć rozejm, i najważniejsze jest to, aby osiągnąć rzeczywistą gwarancję pokoju w ciągu 10 dni. Pana zadanie polega na zabezpieczeniu tego i sprawdzeniu, czy realne są gwarancje rzeczywistego wykonania rozejmu. Jeśli jest Pan w stanie to zapewnić, to może Pan pójść na maksymalne ustępstwa aż po linię rzeki Szczary, Kanału Ogińskiego, rzek Jasiołdy i Styru oraz dalej wzdłuż granicy państwowej między Rosją a Galicją Wschodnią. Jeśli – mimo naszych wysiłków i ustępstw – w żaden sposób nie da się tego zapewnić, wtedy jedynym naszym celem będzie napiętnowanie dążenia do zwłoki Polaków i ostateczne upewnienie się co do tego, że kampania zimowa jest nieunikniona”. Był to rzeczywisty rozkaz najwyższych władz RFSRS, który ograniczał swobodę manewru bolszewickiej delegacji podczas negocjacji i ustanawiał konkretne granice ustępstw terytorialnych.
 
 
     W tej sytuacji zmienił swoją taktykę negocjacyjną, dążąc do jak najszybszego zawarcia porozumienia. Bardzo ważną kartą przetargową w rozmowach z szefem polskiej delegacji Janem Dąbskim uczynił fakt rzekomego istnienia w sowieckich władzach tak zwanej partii prowojennej, która jakoby wprost marzyła o zerwaniu negocjacji i kontynuowaniu wojny.
 
 
     Momentem przełomowym rokowań był dzień 5 października, kiedy to Joffe ostatecznie zgodził się na  wszystkie polskie postulaty terytorialne, domagając się jednak, aby  „cały traktat powinien być utrzymany w innym tonie niż projekt polski, to znaczy w bardziej przychylnym dla nas; wytycznych o złocie w preliminariach nie będzie, jednakże powinien być sporządzony protokół niejawny, w którym będzie powiedziane, że zgadzamy się przeznaczyć pewną sumę; układ powinien być sporządzony łącznie z Rosją i Ukrainą oraz w traktacie powinny być wytyczne konieczności zapewnienia nam swobodnego tranzytu”. Warunki te zostały w całości zaakceptowane przez delegację polską.
 
 
       W dniu 12 października 1920 roku, o godzinie 19.30 został podpisany przez członków obu delegacji  układ o rozejmie i preliminaryjnych warunkach zawarcia pokoju między RFSRS i USRS – z jednej strony, a Polską – z drugiej.
 
           
      Rozpoczęte w listopadzie 1920 roku w Rydze polsko-bolszewickie negocjacje nad zawarciem traktatu pokojowego toczyły się bardzo wolno. Niektórzy członkowie i eksperci polskiej delegacji nie byli specjalnie zmartwieni tym impasem. Licząc na zbliżający się upadek państwa sowieckiego, utrzymywali, że „im dłużej będziemy przewlekali, tym dla nas sytuacja będzie lepsza”. Roman Knoll, ekspert główny Ministerstwa Spraw Zagranicznych, twierdził nawet, że „jeżeli nam się nie uda zawrzeć korzystnego pokoju, to powinniśmy się zadowolić preliminariami i następnie trwać w stadium: ni pokój – ni wojna”. Dąbski jednak był „takiej koncepcji absolutnie przeciwny”, dowodząc, że w interesie Polski leży „jak najszybsze zawarcie pokoju”, ponieważ „każdy tydzień przewlekania przynosi nam nieobliczalne szkody polityczne, ekonomiczne i finansowe, pomniejsza nasz prestiż i w ogóle naraża Polskę na nieobliczalne niebezpieczeństwa”. Szczególnie niepokoił go zbliżający się termin plebiscyt na Górnym Śląsku, a zawarcie pokoju z Moskwą mogło zwiększyć szanse na pomyślny wynik, gdyż Ślązacy przestaliby się lękać, że głosowanie za Polską narazi ich na udział w wojnie polsko-sowieckiej. Był ponadto „w zupełności” przekonany, że „czas pracuje dla bolszewików, a nie dla nas”.
 

     Joffe zgadzał się, że impas jest „bardziej niekorzystny dla Polaków niż dla nas”. Niemniej – jak dowodził – szkodzi on również Sowietom, gdyż „sytuacja międzynarodowa zmienia się niezupełnie na naszą korzyść”. To prawda, że „po pokonaniu Wrangla wydawaliśmy się być silni jak nigdy” przedtem. Od tamtej pory jednak „nastrój uległ zmianie”. Brytyjsko- -sowieckie rokowania handlowe nie przynoszą rezultatów, a aktywność rosyjskich emigrantów wzrasta. Tymczasem „Piłsudski został zaproszony do Paryża” i „Francja rozgłośnie obiecuje Polsce pomoc”, a francuski parlament przywitał „burzą oklasków” deklarację rządu, że w razie konieczności Francja udzieli Polsce pomocy przeciwko Rosji Sowieckiej.
 
     
     Znaczny wpływ na negocjacje miał również wybuch 28 lutego 1921 roku buntu w bazie sowieckiej Floty Bałtyckiej w Kronsztadzie. Bunt ten był kulminacją całej fali powstań chłopskich, strajków robotniczych, a także buntów marynarzy w całej Rosji. By zminimalizować szkody, Cziczerin poinformował Joffego 3 marca, że „Komitet Centralny postanowił możliwie jak najbardziej przyspieszyć rokowania”.
 
 
     Lenin zgadzał się jednak z sugestiami Koppa, który nie przestawał przekonywać do podpisania traktatu dopiero po plebiscycie na Górnym Śląsku, czyli po 20 marca. Joffe uważał jednak, iż  „cały świat wie, że traktat prawie gotowy. Nie ma żadnego znaczenia, czy podpiszemy go 17-ego, czy 23-ego; nie możemy pomóc Niemcom”, tak czy inaczej. Zwracał też uwagę na, iż „odmowa podpisania teraz będzie niewątpliwie postrzegana jako wynik naszej zmowy z Niemcami i zaszkodzi nam w Londynie i Paryżu, a także wywoła w sposób nieunikniony wszelkiego rodzaju szykany ze strony Polaków”. Przypuszczalnie wystąpią oni z „nowymi żądaniami” i „odłożą podpisanie «ad kalendas Graecas», gdyż po plebiscycie nie będą mieli powodu, żeby się śpieszyć”. Ponadto – dowodził Joffe – Niemcy „myślą, że mogą się do nas odnosić w sposób skandaliczny, a jednocześnie żądać od nas przysług; należy im dać nauczkę, pokazując im w praktyce, że za darmo nie mamy zamiaru wyświadczać im przysług”.
 
 
       Ostatecznie polsko-bolszewicki traktat pokojowy został podpisany w Rydze 18 marca 1921 roku.
 
 
 
CDN.
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>