Sondaże, czyli kostur niedobrego pasterza

 |  Written by Waldemar Żyszkiewicz  |  16
Dlaczego gorsza prognoza CBOS została przez audytorów uznana za lepszą od bliższego rzeczywistości wyniku TNS OBOP?  

Po pierwszej turze wyborów prezydenckich Krzysztof Świątek z „Tygodnika Solidarność” zauważył, że wyniki przedwyborczych sondaży, nawet tych robionych przez nominalnie zagraniczne firmy badawcze o niby ustalonej renomie, nie dość że nie mieszczą się w granicach dopuszczalnego błędu (± 3 proc.), osiągając niekiedy kominowe wręcz odchylenia powyżej 10 pp., to jeszcze wyraźnie wskazują na zastanawiającą chęć przychylenia nieba drugiej kadencji Bronisławowi Komorowskiemu.
 
Ogromne błędy w wynikach, a zwłaszcza „przeoczenie” trendów  wzrostu dla kandydatur Andrzeja Dudy i Pawła Kukiza, to – zdaniem Świątka – kompromitacja firm badawczych zaangażowanych w badanie przedwyborczych nastrojów społeczeństwa. Publicysta „Tysola” uważa, że w tej sytuacji szefowie tych sondażowni powinni podać się do dymisji, bo – jak twierdzi – nikt rozsądny nie będzie chciał wydać choćby złotówki na opracowania tak zawodnych firm badawczych.
 
Sądzę jednak, że Krzysztof Świątek zakłada zbyt romantyczną wizję rzeczywistości. Owszem, jeszcze pięć lat temu, po analogicznej kompromitacji z kłamliwymi prognozami wyborczymi, które w dużej mierze ułatwiły Komorowskiemu drogę do pałacu prezydenckiego, próbowano zapewnić quasi-naukowe alibi dla speców od manipulacji opinią publiczną, o czym będzie poniżej. Ale teraz robić już tego nie trzeba, bo na drodze ku autorytaryzmowi w demokratycznym przebraniu zaszliśmy niestety znacznie dalej niż byliśmy wtedy.
 
*
Nie od dziś wiadomo, że podejmowane badania opinii publicznej mogą albo realnie odzwierciedlać nastroje społeczne, albo być narzędziem kontroli nad społecznością. I to narzędziem efektywnie kształtującym opinię publiczną, a w konsekwencji ułatwiającym manipulatorom sterowanie zachowaniami wielkich grup społecznych czy wręcz narodów. Od czasu, gdy amerykański badacz Robert K. Merton zdefiniował i opisał fenomen tzw. samospełniających się lub samoobalających się prognoz minęło już przeszło pół wieku.
 
Od tego czasu techniki wykorzystywania tego narzędzia manipulacji  mocno udoskonalono, zwłaszcza dzięki rosnącemu wciąż zasięgowi oraz technologicznej finezji środków masowego przekazu. Już choćby z tego względu, sporządzanie przez filie zagranicznych ośrodków badawczych i publikowanie prognoz wyborczych w mediach, często  będących we władaniu kapitału zagranicznego, powinno być zakazane. Przynajmniej podczas kampanii przedwyborczych oraz samych wyborów. A jak jest, każdy widzi.
 
Firmy badawcze spełniają po prostu oczekiwania podmiotów zamawiających. Potrafią robić (i robią) badania realnego stanu nastrojów, tyle że takie wyniki nie docierają z reguły do opinii publicznej. Tę bowiem karmi się sieczką sondażową od sasa do lasa, przyrządzoną pod kontrahenta według recepty: sondaż telefoniczny, na próbie około tysiąca osób, co jak wiadomo nie zapewnia w Polsce reprezentatywności. Obie strony najwyraźniej umieją się ze sobą dogadywać, dlatego też sprawiedliwa i pożądana skądinąd wizja sondażowni bankrutujących po kilku kompromitujących wpadkach jest niestety mało realna.
 
*
Kłamliwe prognozy przed pierwszą tegoroczną turą to w zasadzie powtórka manipulacyjnych praktyk z przedterminowych wyborów prezydenckich u progu lata 2010. Oczywiście, różni politycy już wcześniej zgłaszali pretensje, że w prognozach przedwyborczych ich poparcie w stosunku do realnie później uzyskanego bywało zaniżane. Nieraz też wskazywano, że rzeczywisty wynik wyborczy osób lub ugrupowań cieszących się poparciem mediów mejnstrimowych okazywał się znacznie gorszy do sugerowanego przez sondaże. Takie klasyczne pompowanie lub uszczuplanie szans, według modelu odkrytego i opisanego przez wspomnianego wyżej Mertona, odbywało się niestety w III RP na porządku dziennym.
 
Po 20 czerwca 2010 roku, czyli po pierwszej turze poprzednich wyborów, do krytyki firm badawczych przyłączyli się dziennikarze i publicyści. Sondażowniom zarzucono wprost nierzetelność. Było to przecież krótko po tragedii w Smoleńsku, więc sugerowane przez sondaże słupki poparcia dla dwóch głównych kandydatów rozjeżdżały się z dość powszechnym odczuciem społecznym. Co więcej, przed drugą turą zaczęto już wyraźnie kojarzyć niektóre firmy z konkretnymi kandydatami i telewizjami.
 
Zaniepokojone takim obrotem spraw szefostwo Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku podjęło decyzję o zewnętrznym audycie, toteż  będący wtedy prezesem OFBOR Janusz Durlik zwrócił się o sporządzenie niezależnego raportu do prof. Henryka Domańskiego, wówczas dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
 
*   
Komisja, w której skład weszli prof. prof. Henryk Domański, Radosław Markowski, Paweł B. Sztabiński oraz dr hab. Zbigniew Sawiński (wszyscy z PAN), pracę wykonała, stawiając sobie za cel „ustalenie przyczyn rozbieżności pomiędzy wynikami podawanymi przez firmy a rzeczywistym wynikiem wyborów oraz wskazanie źródeł rozbieżności między firmami”. Analizie poddano wyniki badań pięciu firm: CBOS, Gfk Polonia, TNS OBOP, PBS DGA i Millward Brown SMG/KRC, które na ten audyt wyraziły zgodę.
 
Uczestniczyłem w publicznej prezentacji wyników prac komisji prof. Domańskiego. Znany socjolog, specjalizujący się w socjometrii, zaznaczył, że kierowany przez niego zespół przystąpił do pracy dopiero po wyborach i wszystkich danych od firm nie otrzymał, bo te powoływały się na tajemnicę handlową oraz zasadę konkurencyjności. Tezy raportu nie były sensacyjne. Audytorzy nie stwierdzili ani uchybień warsztatowych, ani tym bardziej nierzetelności.
 
– Wyniki są takie, jak być powinny. Różnice wynikają z błędu trafności, bo każde zjawisko może być mierzone gorzej lub lepiej – wyjaśniał prof. Domański. Wskazano również, że wyniki badanych firm, może z wyjątkiem jednej, były do siebie dość podobne. I na tej zbieżności wyników sondaży oparto wniosek o ich poprawności metodologicznej.
 
*
Warto tutaj przypomnieć, że główną przyczyną krytyki chybionych prognoz wyborczych z roku 2010 było trwałe przeszacowanie szans kandydata Komorowskiego oraz analogiczne niedoszacowanie poparcia dla kandydata Kaczyńskiego. I to w obu turach. Zdaniem Zbigniewa Sawińskiego, jednego z audytorów, stało się tak, bo firmy nie skonfrontowały sondaży z wynikami pierwszej tury. Przykładowo: odejmując 3 proc. przeszacowanemu i dodając je drugiemu z kandydatów, można było skonstruować prognozę trafną.

– To prawda, że Kaczyński był w sondażach niedoszacowany, ale błąd mieści się w pięcioprocentowym przedziale ufności, co oznacza, że został spowodowany statystyką – mówił Henryk Domański. Nie wszyscy jednak podzielali optymizm szefa audytorów.

– Gdyby te odchylenia wyników sondaży od realnego wyniku wyborów miały być skutkiem przypadkowych błędów statystycznych, to z grubsza połowa punktów powinna znaleźć się po jednej, a połowa po drugiej stronie wykresu, podczas gdy na rycinach, zamieszczonych w raporcie, właściwie wszystkie punkty znalazły się po jednej stronie – ripostował dr Jacek Chołoniewski, dyrektor firmy Estymator.

Z szefem komisji polemizował też Andrzej Olszewski, prezes zarządu firmy badawczej TSN OBOP: – Fakt, że przedstawione przez nas wyniki nie były zbieżne z wynikami innych firm, lecz raczej z faktycznym rezultatem wyborów, chyba naszych badań nie dyskredytuje. Jednak czytając w raporcie zdanie, że prognozy OBOP „nie są zgodne z trendem wspólnym dla pozostałych badań”, można pomyśleć, że to my zrobiliśmy coś niewłaściwego.

*
Niespełna dwa lata wcześniej ten sam prof. Domański udzielił „Gazecie Wyborczej”, z 7 maja 2009, ciekawej wypowiedzi na temat neutralności badawczej ludzi nauki:
 
„W socjologii, w naukach społecznych, w których badania dotyczą wartości, interesów i postaw, zaangażowanie się działalność polityczną może rodzić podejrzenie wobec wiarygodności ustaleń takiego badacza. Bo wchodząc w politykę badacz – z konieczności – deklaruje się po czyjejś stronie, angażuje się w rozmaite interesy, może chce coś załatwić, co naraża go na zarzut braku obiektywności, a więc ‘nienaukowego podejścia’. Konsekwencją tego może być osłabienie pozycji naukowej, a poza tym może obniżać status nauki, jeżeli takich przejść do świata polityki jest dużo.
 
Od kiedy socjologowie w Polsce robią badania nad prestiżem zawodów, zawsze najwyższym prestiżem obdarzany jest profesor uniwersytetu – symbol nauki. Ta estyma wynika m.in. ze ‘zdystansowania się’ roli profesora wobec życia codziennego, w tym polityki” – konkludował Henryk Domański.    
 
Z przytoczonej wypowiedzi znanego naukowca emanuje daleko posunięty, wymagający, ale i chwalebny rygoryzm. Dlaczego do niej wracam? Bo prócz mocno zaakcentowanego zalecenia, aby humaniści i przedstawiciele nauk społecznych, może szczególnie oni, unikali osobistych zaangażowań politycznych, zawiera się w niej również dyrektywa unikania czegokolwiek, co mogłoby sugerować badawczą stronniczość motywowaną tzw. konfliktem interesów.
 
Tymczasem warto przypomnieć, że szef zespołu, który jesienią 2010 i zimą 2011 dokonywał audytu pięciu firm badawczych – CBOS, Gfk Polonia, TNS OBOP, PBS DGA i Millward Brown SMG/KRC – osobiście w ciągu minionej dekady bodaj trzykrotnie zasiadał we władzach jednej z nich. Myślę tu o członkostwie w radzie Fundacji CBOS, współfinansowanej z budżetu państwa, a konkretnie przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Prof. Domański jest zresztą członkiem tej rady obecnie, podobnie jak dr hab. Radosław Markowski, prof. SWPS, drugi z czteroosobowego grona audytorów.
 
Czy dlatego gorsza prognoza CBOS została uznana za lepszą od bliższego rzeczywistości wyniku TNS OBOP? Pewnie nie, ale muszę przyznać, że niełatwo bronić się przed takimi wątpliwościami, zwłaszcza uznając za niewątpliwie słuszną dyrektywę wysokich standardów etycznych, które – jak orzekł prof. Henryk Domański – powinny trwale charakteryzować polską profesurę.

 
5
5 (3)

16 Comments

Obrazek użytkownika max

max
Dzień dobry,
W eleganckiej formie opisałeś trapiące mnie od dawna obawy - a przynajmniej część z nich.
Będę bardziej, hm, kolokwialny. :)

Od dobrych paru lat, 2010 jest tutaj dobrą cezurą (choćdla mnie osobiście wywalenie "na zbity pysk" Mariusza Kamińskiego w 2009 było ostatnim "dzwonkiem alarmowym) - mam wrażenie, że mamy do czynienia z atrapą. Atrapą demokracji, teatrzykiem odgrywanym codziennie i bez przerwy dla nieświadomej niczego gawiedzi, dla tzw. obywateli RP.

Mówi się o "miękkiej dyktaturze", wspieranej medialnie - to niezłe określenie, choć nie oddające w pełni całego zakłamania i hipokryzji polskiej rzeczywistości.

Wybory są immanentnym elementem całego systemu złudzeń,  konieczne o tyle, że dają legitymują władzę, a bez legitymizacji  żadna władza nie przetrwa. Jeśli mamy - uzasadnione - wątpliwości co do ich rzetelności, jeśli konieczne się staje powoływanie Ruchu Kontroli Wyborów, Korpusu Ochrony Wyborów, to znaczy, że jest bardzo źle. Nie, nie krytykuję, to chwalebne instytucje i dobrze że zaistniały i działają. Ale sam fakt, że są potrzebne, oznacza, że spadliśmy na samo dno, z czego nawet nie zdajemy sobie sprawy. 

Nazyając rzeczy po imieniu: w państwie demokratyczny obowiązkiem rządu jest przeprowadzenie praworządnych wyborów. Koniec, kropka. Opozycja musi kontrolować? Obywatele tworzą RKW? Na litosc boską, co tu się dzieje? A to tylko jeden z aspektów polskiej rzeczywistości.

Sondaże, o których piszesz. Akurat znam całą historię, też się kiedyś zainteresowałem sprawą...
Ale ludzie, ci sprzed telewizorów i monitorów - oni nie znają, warto żeby się dowiedzieli. Sondaże... składowa kompleksowego prania mózgów  serwowanego nam przez media. Przerażającym jest youtube'owy filmik pokazujący starszego pana, który mówi: zagłosuję na tego, który będzie miał przewagę w sondażach. Zdecydowanie bardziej przerażający, niż wojujący palikociarze czy zakute lemingi.

Instytucje państwowe nie działają bądź działają w sposób wypaczony. Nie mamy niezależnych sądów i prokuratur, mamy filary wspierające reżim - czyli, jeszcze z monteskiuszowskiej definicji wychodząc - nie mamy żadnej demokracji. Trzy niezależne władze: ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza - śmiech na sali, prawda? My mamy jedną władzunię.

Policja? Wojsko? Tajne służby? Dyplomacja? Państwowa opieka socjalna? Przeciez wiemy, jak funkcjonują, a raczej jak nie funkcjonują.

Gdy poskładać wszystko razem, wyłania się paskudny, przerażający obraz. Na jego tle przeciętny obywatel, ten politycznie aktywny i "interesujacy się", idący oddać swój głos w wyborach i łudzący się (ludzie to lubią) , że własnie dokonuje wyboru władz - ponura kpina.

Nie, Max nie nawołuje do poddania się i defetyzmu - ściosowe wizje są mi o tyle dalekie, że nie oferują żadnej nadziei i drogi wyjścia. Głosować trzeba - sam od paru dobrych tygodni "biegam" i robię co mogę, żeby pomoc - dlatego też mniej mnie i mniej na B'n'R. :) Bu Duda to mądry i przyzwoity facet, nadaje się na prezydenta. Wiem, znam osobiście.

Ale też czas przestać się łudzić, dodać dwa do dwóch, i, jak to mówią psychologowie, zinternalizowac przykrą rzeczywistość. Nie ma tutaj demokracji - jest republika bananowa, tylko patrzeć gdy na ulicach pojawią się neony "Bóg i Trujillo" (skreśl: "Bóg i Komorowski"). Standard życia, dla "polityką niezainteresowanych" ? Proszę: państwo okrada nas z ponad 80% naszych zarobków, zarabiamy, za tę samą pracę, cztery razy mniej niż zachód Europy. Strach chorować - opieka medyczna jest żadna, lekarze dzielą się na dwie grupy: skorumpowanych do imentu i uczciwych, zarobionych tak, że nie wyrabiają. O, można prywatnie, oczywiście. Tylko - za co? A pisze to członek innej kasty, informatycznej - nam, ogólnie, nie powodzi się źle, jesteśmy potrzebni. Więc dobrze, ja pewnie dałbym sobie radę - ale inni? Kiedy zdarza mi się robić coś prywatnie, znajomy znajomego, czy też ktoś posiadł mój numer komórki, dziwnymi sposobami, i mnie "ściągnął" - przychodzi kluczowy moment "to ile się należy". I jak widzę nędze codzienną klienta, trójkę dzieci i ten komputer, potrzebny - kłamię, i zamiast: trzysta, mówię: pięćdziesiąt.

Czas skończyć z naiwną wiarą, że (jednak) tam na górze są madzry i uczciwi ludzie i wszystko (jednak) działa. Nie, to państwo nie funkcjonuje, a pozostajemy we władzy sitwy, złodziei, tanich kombinatorów i prymitywów. Pomyślmy: w jakim państwie taki osobnik jak kolega Niesiołowski mógłby być prominentnym politykiem rządzacej partii? Przecież ten facet nadaje się do psychiatry, nie do studia telewizyjnego.

Ostatnie. Wspomniałeś o naukowcach. Środowiska naukowe również dotknęła degrengolada. Zdarzają się doktorzy i profesorowie dalej przestrzegajacy etosu, autentycznie wykształceni i mądrzy. Ale to zdecydowana mniejszość! Poza nimi mamy oportunistycznych przydupasów (przepraszam, ale adekwatne określenie), czy też nadęte baloniki bez podstawowej wiedzy ogólnej, tak zwanej. Nie dajmy się ogłupić zapraszanym tu i tam "ekspertom". Żałość.

Finis Poloniae?
Nie, jeszcze nie. Pamiętajmy, że Polska zawsze bazowała na nie więcej niż 10% "patriotycznej mniejszości". To ci ludzie działali, im nie było wszystko jedno i myśleli o czymś więcej niż o ciepłej wodzie w kranie.
:)

pozdrawiam

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Niepoprawne Radio PL

Niepoprawne Radio PL
Gorzkie są Twoje, Maxie, refleksje. Nie będę z nimi polemizować, bo jest w nich dużo racji, również w poincie. Mam podobne zdanie. Polska demokracja to atrapa, którą doskonale znam z czasów PRL.

 

Pamiętajmy, że Polska zawsze bazowała na nie więcej niż 10% "patriotycznej mniejszości". To ci ludzie działali, im nie było wszystko jedno i myśleli o czymś więcej niż o ciepłej wodzie w kranie.

Muszę jednak przypomnieć, że w podobnej sytuacji działał pod zaborami, np. PPS. Musiał trafić do robotników czy chłopów, którzy nawet czytać nie umieli. Wielce pouczająca jest lektura "Bibuły" Józefa Piłsudskiego; drukowanie i kolportaż "Robotnika". Z taką też rzeczywistością stykali się polscy patrioci w II RP, na nią to psioczył Piłsudski.
Nie wiem, jaki będzie wynik wyborów II tury. Jeśli wygra Andrzej Duda, to znaczy, że obudziliśmy się. Jeśli nie, to czeka nas ciężka praca i do tego bardzo potrzebne będą rzetelne badania przyczyn, dla których Polacy odrzucili szansę wyboru, jak napisałeś, mądrego i przyzwoitego faceta.
Najgłupszą rzecz, jaką moglibyśmy zrobić, to obrazić się na tych, co zawiedli Polskę.

Pozdrawiam
Katarzyna

PS. Znowu zapomniałam się przelowoać i psałm z logo niepoprawnego radia pl, bo przed chwilą wrzucałam zajaki. ;-)

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Najgłupszą rzecz, jaką moglibyśmy zrobić, to obrazić się na tych, co zawiedli Polskę.

Tak, to sedno sprawy. Wprawdzie nie kocham głupoty, ale widzę różnicę między tymi, którzy dają się zmanipulować, a tymi, którzy manipulują. Dostrzegam dużą różnicę. I na korzyść manipulowanych.

Dobrej nocy życzę,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
przydołowałeś dodatkowo, do spółki z deszczem ;)
Ale nie sposób nie zgodzić się z tym, co napisałeś. Też biegam, załatwiam, też mnie mniej na b-n-r (mam nadzieję, ze po wyborach będzie lepiej), ale z tyłu głowy ciągle czai się pytanie: i po co to? Przecież są już gotowi do fałszerstw, a wygrana Dudy w pierwszej turze była tylko zagrywką, żeby było wygodne alibi - no przecież nie fałszowaliśmy.
I oby to był tylko chwilowy spadek nastroju, i oby w poniedziałek się okazało, że jednak się udało....(i jeszcze rym na koniec ;))
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Katarzyna

Katarzyna
Spotykamy się czasem na TT, więc wiesz, jak przebiega kampania. Nie chcę pocieszać, ale powiedz czy nawet gdybyście z Maxem przewidzieli, że wybory zostaną sfałszowane, to czy nie ma w tym żadnego optymizmu?
Ja bym się cieszyła, gdyby niekorzystny wynik był spowodowany fałszerstwem, bo to oznaczałoby, że mają większość przeciwko sobie.
Gorzej by było, gdyby się okazało, że nie musieli nawet fałszować i wygrali.
Pozdrawiam
Katarzyna
 
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
wygląda na to, że jeśli uczciwie, wygra Duda (sporo na to wskazuje, choćby panika i wczorajsza narada w KPRM, rozchwiane sondaże i ostrożna wprawdzie, ale jednoznacznie przeciwna Bronowi postawa Kukiza).
Jednak, gdy sfałszują... ludzie owszem, mają w sobie już wystarczająco wiele złości, żeby kartką wyborczą odsunąć ich od władzy, ale ciągle tej złosci za mało, żeby wyjść na ulice i domagać się prawdy.
A wtedy mamy Polskę zaoraną!!!
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika max

max
Między młotem a kowadłem.
Fałszowanie wyborów, przy milczącej akceptacji 95% społeczeństwa (mimo, że narzekają i podejrzewają) oznacza, że nic w tym państwie nie działa (vide mój komentarz powyżej).

Z drugiej strony, jeśli głosy nie są nagminnie "drukowane" oznacza to, że: Polacy mają taki kraj, jaki im się podoba, większości z nich. Bo takich ludzi sobie wybierają.

Nie wiem, która teza jest bardziej pesymistyczna. Możliwe też, że obie są prawdziwe, a wtedy - mamy już zupełnie pod górkę.

Kocie, ja od dóch tygodni milczę, jak to się ładnie mówi, intencjonalnie. Co ważne, zostało już przez innych napisane, pewnie lepiej niż ja bym umiał. Bo istotnie, widzę polską rzeczywistość w dość ponurych barwach. Przerażają mnie ludzie, ci spotykania codziennie na ulicach, w sklepach, w pracy.
Połowa nie poszłą na wybory. Z pozostałych, 20% (10% uprawnionych) oddało swój głos na Kukiza. Pomijając jego osobę (różnie oceniają) - to porażająca liczba i bardzo zły znak. Jak to - startuje facet bez programu, bez idei, bez zaplecza, z wątpliwą przeszłością - i dostaje 20%? Tak, żeby "pokazać, że nam się nie podoba"?

Znam komentarze,znam analizy ("analizy"?) i interpretacje.. Ale, po ludzku rzecz biorąc - jakie to infantylne!
Na tyle was stać, chłopcy i dziewczęta, niektórzy całkiem wiekiem zaawansowani, wykształceniem wyżsi? No, to się pobuntowaliście. I co? Gdzie byliście przez ostatnie 10 lat, w której norze się chowaliście? I co, a raczej kogo, wybieraliście? Szczerze gratuluję: na Dudę "nie wypadało" głosować bo światopogląd urobiony przez GW i TVN, Palikot rozczarował, a Bronek to już nie to...
Gratuluję "buntu", świadomi obywatele RP.

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
startuje facet bez programu, bez idei, bez zaplecza, z wątpliwą przeszłością - i dostaje 20%?

Tak, właśnie tak, bo 1) to młodzi ludzie bez doświadczenia, elektorat przedpolityczny, taki trochę flash mob, więc elektryzujący ich rockman jest tu bardzo na miejscu :) 2) poza tym, na tych z hasłami, zapleczem i dłuższym stażem w polityce zawiedli się już wiele razy, jeśli nie sami kukizowcy, to ich starsi bracia, rodzice, dziadkowie, a oni o tym niejednokrotnie od bliskich słyszeli :)

PS Już tylko wspomnę, że na brak entuzjazmu opozycja też sobie mocno zapracowała.

Pozdro,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Przecież są już gotowi do fałszerstw, a wygrana Dudy w pierwszej turze była tylko zagrywką, żeby było wygodne alibi - no przecież nie fałszowaliśmy.

Również widzę możliwość takiej piętrowej i dalekosiężnej kombinacji fachowców. I tego się obawiam.
Oddawać blisko 40 milionowy rynek, z tanią siłą roboczą, ładnym terytorium, umiarkowanym klimatem bez węży i jadowitych insektów? Raz zdobytej... to ich motto. Dlatego trzeba ze trzy miliony głosów przewagi, bo tego się nie da już raczej skręcić fizycznie. Do gry musiałyby wejść serwery.

Pozdrawiam,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
Pozwól, że spróbuję odpowiedzieć trochę sieciowym palimpsestem, odpowiedź nie będzie zapewne kompletna, ale może o coś istotnego uda się zahaczyć.

Przerażającym jest youtube'owy filmik pokazujący starszego pana, który mówi: zagłosuję na tego, który będzie miał przewagę w sondażach.

Gdyby powiedział to przy mnie, zadałbym mu krótkie pytanie: a po co pański głos, skoro (według sondaży) ten kandydat i tak wygra?

Miękka dyktatura, autorytaryzm w kostiumie demokracji, rządy osobiste (kiedyś Tuska), teraz stronnictwa ruskiego - te nazwy opisują z grubsza to samo. JP2 ujął to tak: demokracja bez wartości prędzej czy później zamienia się mniej lub bardziej jawny totalitaryzm (cytat z pamięci).

Stan naszego państwa najtrafniej, choć niecenzuralnie, określił wnuk Noblisty. Sprawności intelektualnej, ba, wręcz pewnej błyskotliwości oraz zdolności analitycznych nie sposób mu odmówić. Niestety, tym walorom towarzyszą nie mniejsza pycha, zadufanie w sobie, arogancja. I chyba praktyczny manicheizm. Powiedział kiedyś, jeszcze jako ekspert, że nie wyobraża polskiego premiera, który zaakceptowałby pakiet klimatyczny UE, po czym (kilkanaście miesięcy później) wszedł jako minister do rządu faceta, który właśnie to zrobił :) 

Sumując, co do diagnozy stanu naszego państwa po prostu się zgadzamy. Ale żywimy również przekonanie, że nawet wobec tej (jak oceniamy) beznadziei, nie wolno tracić ducha, popadać w apatię czy zaniechać wszelkich działań. Trzeba działać, pamiętając wszakże, że będą spazmatyczne kontrakcje, bo oni też walczą o życie (na wolności). Dlatego prócz czystości gołębicy, należy zachować chytrość węża. I przeciwdziałać ich przeciwdziałaniom.  

Czas skończyć z naiwną wiarą, że (jednak) tam na górze są madzry i uczciwi ludzie i wszystko (jednak) działa.

To chyba nie do mnie ten apel :) Tam są walczący o przywileje, status quo i bezkarność zbóje, dlatego staram się alarmować o robionych sondażach i drukowanych wynikach. Nie wystarczy wygrać, trzeba wygrać tak wysoko, żeby nie zdołali odebrać zwycięstwa przekrętem. Nie wolno dostarczyć im alibi dla fałszerstw jakąś nawet bzdurną niezręcznością, którą potem media będą uzasadniać zwycięstwo gajowego.

Naukowcy jacy są, każdy widzi. Nawet przez chwilę nie żałuję, że nie zostałem na UJ, stara historia. Mam nadzieję, że w powyższym tekście hipokryzja (to eufemizm) audytorów z komisji Domańskiego jest wystarczająco czytelna.

Finis Poloniae? Nie, ale róbmy wszystko, żeby jak najszybciej nastał Finis PO. Dokładnie według diagnozy i zaleceń Andrzeja Nowaka, którego tu za dzwonienie na alarm mocno podskubywano :)

Pozdrawiam Cię,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika max

max
Z gołębicami jeszcze nie najgorzej, ale węży u nas spory deficyt. ;)
**
Co do różnych możliwych niezręczności... jakiś czas temu skonstatowałem, że tutaj prawdziwe jest przysłowie: jeśli chce się uderzyć psa, kij zawsze się znajdzie. 
Ile to już razy puszczano w świat "zarzuty" całkowicie absurdalne - które jednak swoje zadanie spełniały - w oczach lemingów skutecznie "kompromitowały" Kaczyńskiego i PiS.

Myślę, że skuteczną strategią może być uczenie sceptycyzmu i zdrowej nieufności w stpsunku do mediów. Przecież większość Polaków ogranicza się do TVP, TVN, onetu czy interii. Jeśli kilka razy zauważą, że ktoś nimi manipuluje (a nie jest szczególnie trudno to udowodnić). od razu nabiorą dystansu, także do kampanijnych wrzutek, sondaży i tym podobnych. Zaczną myśleć, na początku  będzie im szło ciężko (organ nieużywany ulega z czasem atrofii, ale to da się odkręcić), czasem wyciągną dośc dziwne wnioski - ale dobre i to, na początek.

Trzeba sporą część społeczeństwa odczarować, wyrwać z marazmu. Wreszcie: pokazać im, jak naiwnie dawali się wykorzystywać i jaki medialny kit był im wciskany.

Normalny, w miarę rozgarniety i rozsądny człowiek pewnych rzeczy nie robi. Kobieta nie zostawia tortebki nieznajomym "na przechowanie", nie pożycza się pieniędzy podejrzanym figurom, nie robi biznesu z kimś, kogo jedyną zaletą są "piękne oczy".
Ten sam zdrowy rozsądek Polacy muszą zacząć stosować w odniesieniu do świata "wielkiej polityki". Dlaczego dziennikarze nie mieliby nas okłamywać? Przecież ktoś im za ich pracę płaci, a świat jest pełen kłąmców i szubrawców. Dlaczego wierzyć politykowi tej czy innej partii, jeżeli wiadomo, że nie jest on ani rozliczany za swoje działania, ani, w praktyce, kontrolowany?

Zadbaj, ekslemingu, o swoje, bo cię oszwabią, bez najmniejszych wyrzutów sumienia.

"Że tak powiem, i tam dalej,.." - jak mawiał niezapomniany feldkurat Otto Katz. :)

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
skuteczną strategią może być uczenie sceptycyzmu i zdrowej nieufności w stpsunku do mediów.

No dobra, ale uczyć powinni rodzice i nauczyciele, również media. Rodziców zagnano do całodobowej roboty, zresztą część już sama pozostała nieuczona, szkołę rozwalono, niestety z dużym udziałem AWS-owskiej reformy, a media... Trzeba je przejąć i zacząć od opcji zerowej, mówię o publicznych. No i hołubić, rozbudowywać swoje prywatne.

Ale nic z tego, jeśli nie zacznie się od wymiaru sprawiedliwości, który za złe karze! Za zdradę stanu, szpiegostwo, zabójstwo z premedytacją - kara śmierci. Od tego trzeba zacząć. Oni to wiedzą i tego się boją najbardziej. I dlatego staną na rzęsach, żeby nic się nie zmieniło. Tego właśnie się obawiam, bo nasza strona najwyraźniej zakłada, że grając fair można dokonać także u nas demokratycznej zmiany władzy, jak np. na Wyspach. Obym się mylił.

Pozdro,

Waldemar Żyszkiewicz

Obrazek użytkownika max

max
Wymiar sprawiedliwości to drugi element.
Media i sądownictwo - do naprawy.

Potrzebne tylko tyle - i aż tyle. Reszta zrobi się "sama", niejako z rozpędu.

Dwie wadliwie funkcjonujące instytucje - bezpośrednia przyczyna sprawiająca, że polska rzeczywistość AD 2015 wygląda, jak wygląda.

pozdrawiam serdecznie
 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Niepoprawne Radio PL

Niepoprawne Radio PL

Od kiedy socjologowie w Polsce robią badania nad prestiżem zawodów, zawsze najwyższym prestiżem obdarzany jest profesor uniwersytetu – symbol nauki.

Tak oczywiste, a dajemy się nabierać. A na marginesie tego symbolicznego stwierdzenia przypomina mi się pewne "badanie" popularności i zaufania do polityka. Kilka lat nie żył już pijaczek z termosem, Kuroń, a w sondażach wciąż był politykiem obdarzanym wysokim zaufaniem ;-)
  Wyniki sondażowni nie są tylko problemem polskim, co wykazały choćby ostatnie wybory w Wielkiej Brytanii. 
Ważny temat i ważny problem. Obserwuję mechanizm marketingu wyborczego na Twitterze. Oburzenie rozbieżnością w sondażach a wynikami I tury było powszechne, a jednak każdy sondaż natychmiast jest przez oburzonych cytowany. ;-) 
Nie leńcie się goście tego blogu, warto przeczytać i analizować informacje, zanim uwierzymy w wiarygodność sondaży.
Co do mnie to mój sceptycyzm jest daleko posunięty i traktuję je jedynie jako marketing polityczny. Nie ukrywam,że też pozwalają mi w przybliżeniu okreslać, kto zawodowo, a kto z wrodzonej pasji publicystycznej komentuje w internecie polityczną rzeczywistość. Prawdziwe badania znają sztabowcy i to muszą uważać, by nie zostać wprowadzonym w błąd.
Pozdrawiam
Katarzyna
I nie zmieniłam logowania i wyszło jak wyszło, że pisze komentarz niepoprawne radio pl , ale to ja Katarzyna ;-))

PS. Podobno zapytywani o preferencje wyborcze nagminnie ankieterów okłamują. Prawda to?
 
Obrazek użytkownika max

max
Na "PS" trudno odpowiedzieć. Istnieje zjawisko maskowania wstydu - a u nas wstydliwe stało się publiczne prezentowanie określonych (prawicowych) poglądów. Wielka w tym zasługa mediów, mówić głośno co myślą nie obawiają się tylko nonkonformiści bądź ludzie bardzo swoich poglądów pewni. Ale kłamać, żeby kłamać - w sondażach? Nie, baronów Munchhausenów jest niewiele. :)

To prawda, sondażownie funkcjonują nie tylko w Polsce i wpływ na opinię publiczną mają. Ale w innych państwach, podobnie jak inne instytucje publiczne, są kontrolowane, nie tylko przez "rynek" (słynne dymisje po blamażach sondażowych), czasem również przez państwo. U nas nic, dosłownie nic, nie jest należycie kontrolowane, im większa skala szwindla, tym większa szansa, że winni pozostaną bezkarni. 

Swoją drogą, to wszystko jest złe - schorzenie współczesnej "demokracji". Ciekawe jak funkcjonowali politycy wcześniej, ci, którzy nie rządzili z "namaszczenia", ale z "woli ludu". Tak bez sondaży? Straszne...

 

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Obrazek użytkownika Waldemar Żyszkiewicz

Waldemar Żyszkiewicz
ekscytowanie się sondażami jest najłatwiejsze i najprzyjemniejsze, to trochę taki ersatz seksu.
Żadnej pracy, żadnego wysiłku nie trzeba, a tylko miła ekscytacja, motyle w żołądku :)

Mnie też zawsze zdumiewają owe pozornie głębokie uwagi, czynione z okazji tego, że komuś przypisano 43 pp. poparcia, a drugiemu dwa mniej lub jeden więcej. Cóż, ruletka w kasynie czy trzy karty na Różycu również od zawsze ściągały krąg zainteresowanych.

Podobno zapytywani o preferencje wyborcze nagminnie ankieterów okłamują.

Tak się chętnie tłumaczą sondażownie przy wyjątkowo jaskrawych rozminięciach się ich prognoz 
z realem. Owszem, pewien próg nieufności ankietowanych do badaczy może występować, ale w
takiej sytuacji należy po prostu odmawiać udziału :)

Waldemar Żyszkiewicz

Więcej notek tego samego Autora:

=>>