Wolny rynek usług śniegowych

 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Tata Łukaszka wraz ze swoim synem stali na parkingu przed blokiem i medytowali przy podniesionej masce pojazdu rodziny Hiobowskich. I nagle bardzo się wystraszyli, bowiem niespodziewanie podszedł do nich mąż dozorczyni, pan Sitko i zaczął wydawać z siebie ustami dziwne odgłosy.
- Z... Rz... Z...
Łukaszek klepnął go w plecy. Pa Sitko upadł uderzając czołem o błotnik.
- O Boże! - krzyknął boleśnie tata Łukaszka.
- Wychował pan syna na bandytę - stęknął pan Sitko podnosząc się z trudem. - Ale cieszy mnie, że zachował pan resztki współczucia dla napadniętego.
- Chodziło mi o błotnik - odparł tata Łukaszka przyglądając się uważnie samochodowi. - Na szczęście nic się mu nie stało.
- Zaraz tam bandyta, myślałem, że pan się czymś zakrztusił - tłumaczył się Łukaszek.
- To trzeba od razu bić?
- Nie, jest jeszcze chwyt Heimlicha, ale raz to człowiek zastosuje i opinię na zniszczoną na całe życie.
Pan Sitko spojrzał na nich podejrzliwie.
- Ale pan coś mówił - przypomniał tata Łukaszka.
- Ano właśnie! Mam propozycję, żebyśmy się z... Rz... Z... Zrz... Rzz... Zrzucili!
- Na co?
Pan Sitko sięgnął do kieszeni i podał wymiętą ulotkę.
- Odśnieżanie chodników? - zdumiał się tata Łukaszka. - Ale czy tym nie zajmuje się już dozorczyni? Czyli pańska żona? Co w tym nadzwyczajnego?
- Co to jest? - rozległo się z tyłu i podeszła do nich pani Sitko. Pan Sitko zbladł gwałtownie i krzyknął, że to nie jego ulotka.
- Co pan, przecież sam pan ją podał - odparł tata Łukaszka.
- To nie moja ręka!
Tata spojrzał na pana Sitko z ironią i zemścił się wsypując go:
- Pani mąż nas namawia na skorzystanie z oferty...
- A co to w ogóle jest? - i pani Sitko zaczęła studiować ulotkę. Podniosła ją pionowo i przysunęła do oczu. Tata Łukaszka spojrzał na tylną stronę ulotki i aż mu się zrobiło gorąco. Zrozumiał bowiem co nadzwyczajnego jest w tej ofercie.
- Jest wolny rynek - bąkał nieśmiało pan Sitko. - Jest wolność gospodarcza. Każdy może założyć firmę i oferować usługi. Najróżniejsze!
- Pytanie czy ktoś będzie chciał skorzystać - wtrącił Łukaszek.
- Wolny rynek jest zdrowy! - walczył dalej pan Sitko. - Nikt nim nie reguluje!
- Jest popyt i podaż... - powiedział tata Łukaszka.
- Ale popytem i podażą nikt nie reguluje prawda?
- No jakby to panu...
- Przepraszam, przepraszam, bo czegoś nie rozumiem - wtrąciła się pani Sitko. - Co oni tu reklamują? Usługi odśnieżania chodników? Ale po co to coś wykupywać skoro...
- Wolny rynek - nie poddawał się pan Sitko.
- Zawsze się zaczyna od pięknych opowieści o wolnym rynku, a kończy jakąś defraudacją, degrengoladą, nepotyzmem i patologią - pani Sitko była wolnorynkosceptyczna.
- Ale pani zna trudne wyrazy - zachwycił się Łukaszek.
- Muszę, żebyś ty wiedział, jakie skargi piszą do mnie lokatorzy... - pani sitko odwróciła ulotkę i wykrzyknęła:
- Ha! I wszystko jasne! O, wy zboczeńcy! Co ja widzę, co ja patrzę! Usługi odśnieżania chodników topless! Mówiłam, że patologia!
- Jest wolny rynek - pan Sitko był zrozpaczony. - Podaż! Popyt!
- Ja ci dam popyt! Swoją drogą, że też się znajdą tacy co to zimą potrafią latać z gołymi... A, no tak, nic dziwnego - i pani Sitko pokazała na ulotce, że usługi oferuje Klub Morsów o nazwie "Hej, foczki!".
- Ciekawe ile to w ogóle kosztuje - zastanowił się Łukaszek.
- Niedrogo - mąż dozorczyni pospieszył z wyjaśnieniem. - Tylko terminy...
- Dzwoniłeś do nich?!
- Samo mi się zadzwoniło... No więc najbliższe wolne terminy mają w czerwcu.
Dozorczyni i obaj Hiobowscy popatrzyli na siebie w zaskoczeniu.
- Ale przecież w czerwcu nie ma śniegu! - wykrzyknęła pani Sitko.
- Na weekend majowy kiedyś był - przypomniał pan Sitko. - Ta pogoda w dzisiejszych czasach...
- A to jest żeński topless? - odezwał się Łukaszek.
- Oczywiście! - zawołali jednocześnie pan Sitko i tata Łukaszka.
Pani Sitko spojrzała jeszcze raz uważnie na ulotkę i zakomunikowała zwycięsko:
- Męski!
Zapadła przykra cisza.
- W czerwcu mówicie... Topless... - i rozmarzony wzrok pani Sitko poszybował gdzieś daleko a wysoko. - Zrzucamy się, mówiliście?
Pan Sitko wyrwał jej ulotkę i podarł.
- Miałaś rację kochanie. Niby wolny rynek, a jak nie patrzeć to patologia. Grosza nie dam!

--------------
http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html - blog w formie książki
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
http://kaktus-i-kamien.blogspot.com
http://grunt-rola.blogspot.com
5
5 (4)

1 Comments

Obrazek użytkownika Torpeda Wulkaniczna

Torpeda Wulkaniczna
Patologia.

Pozdrawiam ;o)

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Więcej notek tego samego Autora:

=>>