Zabójstwo premiera (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
W dniu 14 września 1911 roku premier Piotr Stołypin został śmiertelnie postrzelony w kijowskim teatrze.

   Na początku września 1911 roku premier Piotr Stołypin wyjechał do Kijowa, aby uczestniczyć z carem i innymi dostojnikami w uroczystości odsłonięcia pomnika Aleksandra II w 50. rocznicę jego pierwszej reformy.

   Wyjeżdżając do na uroczystości był już w niełasce cara. Nieustanne intrygi członków dworu przeciwko niemu przyniosły efekty. Dodatkowo okoliczności wymuszenia na Radzie Państwa przyjęcia ustawy o wprowadzeniu ziemstw w zachodnich guberniach cesarstwa sprawiły, iż Mikołaj postanowił się pozbyć, zapominając o jego osiągnięciach w ratowaniu imperium. Pozbawiony wsparcia, odtrącony i osamotniony stał się „człowiekiem zupełnie odmienionym” – zasępionym i poirytowanym, podczas gdy przedtem cechowała go najwyższa pewność siebie i zdecydowanie.

   Caryca-matka, Maria ze smutkiem zwierzyła się Kokowcowowi: „Mój biedny syn, tak mało ma szczęścia do ludzi. Pojawia się ktoś kogo nikt tu nie zna, ale kto okazuje się inteligentny i energiczny i komu udaje się przywrócić porządek po okropieństwach, jakie przeżywaliśmy blisko sześć lat temu. A teraz tego człowieka spycha się w przepaść. I kto to? Ci sami, którzy twierdzą, że tak kochają cara i Rosję, a w rzeczywistości niszczą jego, i ojczyznę. (…) Jakie to straszne!”.

   Piotr Stołypin miał od dawna przeczucie gwałtownej śmierci. W testamencie sporządzonym w 1906 roku zażyczył sobie, aby pochowano go w pobliżu miejsca, w którym zostanie zamordowany. Przed wyjazdem do Kijowa powiedział jednemu ze swych współpracowników, że obawia się, iż może nie wrócić. Nie przedsięwziął jednak żadnych środków, aby się zabezpieczyć – nie zabrał ze sobą żadnego z  członków swojej ochrony.

  Organizacją ochrony uroczystości w Kijowie zajmował się  nie zajmowały się lokalne władze, ale generał Kurłow, wiceminister spraw wewnętrznych, któremu podlegała cała policja i żandarmeria. Decyzja ta oburzyła kijowskiego generał-gubernatora Fiodora Trepowa, który próbował protestować, ale Stołypin świadomy wpływów jakie miał Kurłow w najbliższym otoczeniu cara nie zmienił tego postanowienia.

   W sprawie ochrony uroczystości Kurłow podlegał jedynie komendantowi pałacu cesarskiego Diediulinowi, który przydzielił mu do opieki nad carem pułkownika Spirydowicza.

   Kurłow został polecony Stołypinowi przez wpływowe kręgi dworskie, wśród których miał wpływowych przyjaciół, którzy jednocześnie byli przeciwnikami premiera. Jednym z nich był wspomniany Diediulin, który obsesyjnie nienawidził Stołypina, nastawiając przeciwko niemu cesarza. Wedle Sołżenicyna Kurłow nie był typowym biurokratą, ale „chciwie pragnął żyć ze szlachecką fantazją i rozmachem, miarą życiowego sukcesu były dlań hulanki w restauracjach, dlatego też oprócz służby prowadził jakieś interesy, mętne spekulacje, tonął w wekslach”.

  Z inicjatywy Diediulina premiera w Kijowie pozbawiono ochrony, a towarzyszył mu jedynie sztab-oficer do specjalnych poruczeń Jesaułow. Był ostentacyjnie ignorowany przez parę monarszą i wysokich dostojników dworu – nie było więc wątpliwości, że chciano go upokorzyć. Gdy wieści o podłym traktowaniu premiera rozeszły się po mieście, jego zwolennicy zaproponowali, że sami będą czuwać nad jego bezpieczeństwem, ale sprawa utknęła w czeluściach biurokracji. Profesor Rein próbował przekonać premiera, aby nosił pod mundurem kamizelkę kuloodporną, ale Stołypin odmówił twierdząc, iż od bomby go nie uratuje.

  Do ochrony kijowskich uroczystości ściągnięto z całego kraju liczne szwadrony żandarmów i ponad dwa tysiące funkcjonariuszy policji. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że partie rewolucyjne mogą zaplanować zamach na cara. Jednak nie natrafiono na żadne ślady takich przygotowań. Dopiero w dniu 8 września 1911 roku zaufany agent ochrany Bogrow poinformował swych przełożonych o rzekomych, jak się okazało, planach zorganizowania zamachu na jednego z wysokich dostojników. 

   Gdy gubernator Trepow przekazał premierowi ostrzeżenie o planowanym na niego zamachu, Stołypin je zlekceważył, gdy dowiedział się, że nie znaleziono żadnej bomby. Nie wiadomo dlaczego wyobrażał sobie, że zginie od bomby,  a nie kuli z rewolweru.

  W dniu 14 września 1911 roku przybył do Kijowskiego Teatru Miejskiego na uroczyste przedstawienie „Bajki o carze Sałtanie” Rimskiego-Korsakowa.  Mikołaj z rodziną zasiadał w loży gubernatora, położonej na poziomie orkiestry. Stołypin siedział blisko nich w pierwszym rzędzie foteli.

   W czasie drugiego antraktu około godziny 22.00 stanął przy balustradzie, oddzielającej orkiestrę. Podczas rozmowy z hrabiami Potockim i Fredericksem podszedł do niego zamachowiec – był nim młody Żyd o pociągłej twarzy. Wyciągnął browning ukryty w programie. Frederick rzucił się w bok, a premier skierował się ku mordercy, chcąc go obezwładnić. Zamachowiec dwukrotnie strzelił do premiera, po czym spróbował uciec.

   Oba pociski trafiły premiera, jeden niegroźnie w dłoń, drugi w pierś. Pierwszy odbił się rykoszetem i zranił jednego z muzyków, drugi ześlizgnął się po medalu i utkwił w wątrobie.

   Wedle zeznań naocznych świadków Stołypin początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego, co zaszło. „Opuścił głowę i wzrok wzbił w swój mundur, który po prawej stronie, pod piersią, zaczynał czerwienić się krwią. Powolnym i pewnym ruchem położył na barierze galowy kapelusz i rękawiczki, rozpiął szynel munduru i na widok zalanej krwią kamizelki uczynił ruch, jakby chcąc powiedzieć: „Wszystko skończone!”. Potem opadł na fotel i jasno, wyraźnie, głosem słyszalnym dla wszystkich znajdujących się w pobliżu, powiedział: „Szczęśliwy jestem, że umieram za cara”. Widząc, jak car wchodzi do loży i staje przy barierze, podniósł ręce, dając mu znak, by się cofnął. Ale car się nie ruszył, pozostając w miejscu, wobec czego Piotr Arkadjewicz, na oczach wszystkich, pobłogosławił go zamaszystym znakiem krzyża”.

   Premiera przewieziono natychmiast do miejskiego szpitala. Początkowo wydawało się, że przeżyje – wracał do zdrowia, ale wywiązało się zakażenie i zmarł w dniu 18 września wieczorem. Sekcja zwłok ujawniła groźną chorobę serc i wątroby.

   Piotr Stołypin został pochowany w Ławrze Peczersko-Kijowskiej, a na pogrzebie nie pojawił się żaden przedstawiciel domu panującego. Mikołaj II polecił jedynie hrabiemu Kokolcewowi (pełniącemu obowiązki premiera) przeprowadzenie śledztwa. Własne komisje dochodzeniowe powołały także Duma oraz Rada Państwa.
 
   Zabójca, schwytany i pobity podczas próby ucieczki z miejsca przestępstwa, został przewieziony do gmachu policji. Informacja, iż morderca okazał się synem zamożnej, całkowicie zasymilowanej żydowskiej rodziny kijowskiej, sprawiła, że nazajutrz główny dworzec kolejowy miasta zaroił się od ogarniętych paniką Żydów. Jednak dzięki energicznym poczynaniom władz do nie doszło do antyżydowskich ekscesów.

CDN.
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>