Zabójcą premiera Stołypina był ceniony agent ochrany Dmitrij Bogrow.
Zamachowiec został natychmiast schwytany przez publiczność, która próbowała dokonać na nim linczu – oficerowie żandarmerii odbili go z rąk tłumu z najwyższym trudem. Mikołaj na wieść o zamachu powrócił na salę, a orkiestra powitała go hymnem „Boże, chroń cara", po czym widownia zakrzyknęła na cześć panującego: „Ura!". Car skłonił się zgromadzonym, po czym spokojnie obejrzał ostatni akt przedstawienia.
Zabójcą premiera okazał się 24-letni Dmitrij Grigoriewicz Bogrow, anarchista żydowskiego pochodzenia, wywodzący się z bogatej rodziny kijowskiego kamienicznika. Po ukończeniu prawa na Kijowskim Uniwersytecie, podczas rewolucji 1905 roku związał się z anarchistami. Jednak namiętność do hazardu sprawiła, iż pomimo hojnego wsparcia rodziców często bywał bez grosza i to go zapewne skłoniło w 1906 roku do zaoferowania swych usług policji. Został tajnym informatorem i prowokatorem ochrany o operacyjnym pseudonimie Alienskij.
W latach 1907-1911 dostarczył, w zamian za wysoką kwotę 150 rubli miesięcznie, kijowskiej ochranie wielu cennych informacji o terrorystach eserowskich i anarchistycznych. Składał regularne meldunki szefowi kijowskiego Oddziału Ochronnego pułkownikowi Kuliabko, a w okresie poprzedzającym wizytę cara – zastępcy ministra spraw wewnętrznych Kurłowowi oraz szefowi ochrony Mikołaja II pułkownikowi Spirydowiczowi.
Nieustanne wpadki członków tych organizacji sprawiły, iż zaczęto podejrzewać Bogrowa o udzielanie informacji policji. W sierpniu 1911 roku jeden z członków eserowców miał odwiedzić Bogrowa i zagrozić mu egzekucją za zdradę towarzyszy, jeśli nie zabije płk. Kuliabki – szefa kijowskiej ochrany.
Wedle miało wiarygodnych zeznań mordercy, poszedł do Kulabki, który jednak przyjął go bardzo serdecznie, co sprawiło, że nie był w stanie wywiązać się z zadania. Nic dziwnego, że został tak ciepło powitany przez szefa kijowskiej ochrany – był przecież bardzo cennym agentem.
W tej sytuacji zdecydował się na zamordowanie Stołypina jako „człowieka głównie winnego reakcji która zapanowała ponownie w Rosji”. Dziwne to tłumaczenie – przecież niezależnie od liberalnych reform, Stołypin nie tylko nie prowadził antyżydowskiej polityki, ale wręcz ulżył ich doli.
W celu odwrócenia uwagi od swej osoby, Bogrow wymyślił rzekomy spisek dwóch fikcyjnych terrorystów przeciwko premierowi i poinformował o nim ww. szefa kijowskiej ochrany, który pomógł mu w zdobyciu biletu do teatru. Bogrow przekonał go bowiem, iż po aresztowaniu wskazanych przez siebie terrorystów musi zdobyć dobre alibi. Dlaczego miałby nim być bilet do teatru – trudno dociec.
Po aresztowaniu zamachowca spanikowani Kuliabka, Kurłow oraz Spirydowicz podjęli próbę zabrania Bogrowa na przesłuchanie. Prokurator, po porozumieniu się z ministrem sprawiedliwości Szczegłowitowem, nie zgodził się na wydanie terrorysty. Jednak zachowanie cara uspokoiło Kurłowa – nikt nie zamierzał prowadzić dochodzenia, aby ustalić wszystkich winnych dopuszczenia do zamordowania premiera.
W nocy dokonano szczegółowej rewizji w mieszkaniu zamachowca, usuwając wszystkie dowody pozwalające na ustalenie jego kontaktów z kierownictwem kijowskiej ochrany we wrześniu 1911 roku. Jednocześnie profilaktycznie zatrzymano większość członków jego rodziny. Rozpuszczono też szereg plotek, mających zdezorientować opinię publiczną.
Zamachowca po tygodniu zaledwie przesłuchań przekazano kijowskiemu trybunałowi wojskowemu, który błyskawicznie skazał go na śmierć. Został powieszony jeszcze tej samej nocy z 22 na 23 września 1911 roku w obecności świadków, pragnących zdobyć pewność, że policja w ostatniej chwili nie zastąpiła go jakimś innym przestępcą. Informacje o kontaktach mordercy z policją stały się już powszechnie znane w całym mieście.
Należy też dodać, iż ani jeden z funkcjonariuszy ochrany, którzy dopuścili do zabójstwa Stołypina, nie poniósł odpowiedzialności prawnej. Pułkownik Spirydowicz uzyskał nawet awans na stopień generalski. Jedynie Kuliabko został zwolniony ze służby w ochranie i przeniesiony do pospolitego ruszenia.
Zdecydowana większość opinii publicznej nie potraktowała śmierci premiera jako dramatycznego wydarzenia. Partie prawicowe nie wysłały swych przedstawicieli na jego pogrzeb. Prasa prawicowa przestrzegała: „Niech jego dokonania będą ostrzeżeniem dla następcy: nie należy poddawać się hipnozie współczesnych tendencji liberalnych”. Inni wskazywali, iż „nie wyróżniał się rozmachem i potęgą idei, która byłaby w stanie wszystkich zjednoczyć”. Prasa liberalna przedrukowała zachwyty ppłk. żandarmerii Iwonowa nad osobowością zabójcy.
Jedynie Mielnikow w gazecie „Nowoje Wriemia” napisał: „Ten wystrzał rozległ się na cały świecie. Stołypin został zamordowany w kwiecie wieku, podczas pełnienia swoich powinności, jego życie polityczne dopiero się zaczynało. Walczył z rewolucją jak polityk, a nie jak szef policji. Był to nowy typ działacza państwowego. My zaś nic nie możemy mu ofiarować oprócz wiecznej pamięci i dymu kadzideł. Tak reagujemy na to, że Rosję pozbawiono głowy. Msze i modły to jedynie cień działania. A rewolucji trzeba dać bynajmniej nie teatralny odpór”.
Stołypin imponował siłą charakteru i prawością. Potrafił wynieść politykę ponad frakcyjność i utopię. Przywrócił Rosji poczucie narodowej godności i nadzieję. Jego ambitny program reform wymagał jednak wsparcia cara oraz stronnictw liberalno-konserwatywnych. Ani jednego, ani drugiego na dłuższą metę nie pozyskał. Był przeświadczony, że Rosja potrzebuje silnej władzy, ale opartej na wsparciu mas. Przekonany, że szlachta jest warstwą zanikającą, uważał, iż monarchia winna szukać oparcia w farmerach – stworzenie takiej warstwy było jednym z głównych celów jego działania. Podobnie jak Bismarck wyobrażał sobie parlament jedynie jako instytucję pomocniczą, nie sądził bowiem, aby parlament był zdolny rządzić krajem.
Niektórzy mieszkańcy Kijowa powołali komitet, którego celem było postawienie pomnika premierowi. Nikt z dworu i rządu nie włączył się do tej inicjatywy.
Rodzina carska z dużą obojętnością powitała zabójstwo premiera, który uratował ich władzę w okresie największego zagrożenia w 1906 roku. W liście do żony śmierć Stołypina Mikołaj potraktował jako mało znaczący epizod, zagubiony w korowodzie przyjęć, defilad i innych rozrywek. W dzienniku car zanotował, iż caryca „wiadomość przyjęła dość spokojnie”. W rzeczywistości w rozmowie z nowym premierem Kokowcowem Aleksandra wręcz czyniła mu zarzuty, że nadmiernie wziął do siebie zgon poprzednika, wskazując, że „nie można pogrążać się w takim żalu po tych, którzy odeszli. Każdy wywiązuje się ze swej roli i zadania, a kiedy nie ma go już wśród nas, to dlatego, że wywiązał się ze swych obowiązków i musiał się usunąć, gdyż nie pozostawało mu już nic do zdziałania. (…) Jestem przeświadczona, że Stołypin zmarł, aby odstąpić panu swój urząd i jest to korzystne dla Rosji”.
Mając taką parę cesarską imperium nie miało szans na przetrwanie.
Wybrana literatura:
L. Bazylow - Ostatnie lata Rosji carskiej. Rządy Stołypina
R. Pipes – Rewolucja rosyjska
O. Figes - Tragedia narodu. Rewolucja rosyjska 1891-1924
A. Sołżenicyn – Sierpień czternastego
Zamachowiec został natychmiast schwytany przez publiczność, która próbowała dokonać na nim linczu – oficerowie żandarmerii odbili go z rąk tłumu z najwyższym trudem. Mikołaj na wieść o zamachu powrócił na salę, a orkiestra powitała go hymnem „Boże, chroń cara", po czym widownia zakrzyknęła na cześć panującego: „Ura!". Car skłonił się zgromadzonym, po czym spokojnie obejrzał ostatni akt przedstawienia.
Zabójcą premiera okazał się 24-letni Dmitrij Grigoriewicz Bogrow, anarchista żydowskiego pochodzenia, wywodzący się z bogatej rodziny kijowskiego kamienicznika. Po ukończeniu prawa na Kijowskim Uniwersytecie, podczas rewolucji 1905 roku związał się z anarchistami. Jednak namiętność do hazardu sprawiła, iż pomimo hojnego wsparcia rodziców często bywał bez grosza i to go zapewne skłoniło w 1906 roku do zaoferowania swych usług policji. Został tajnym informatorem i prowokatorem ochrany o operacyjnym pseudonimie Alienskij.
W latach 1907-1911 dostarczył, w zamian za wysoką kwotę 150 rubli miesięcznie, kijowskiej ochranie wielu cennych informacji o terrorystach eserowskich i anarchistycznych. Składał regularne meldunki szefowi kijowskiego Oddziału Ochronnego pułkownikowi Kuliabko, a w okresie poprzedzającym wizytę cara – zastępcy ministra spraw wewnętrznych Kurłowowi oraz szefowi ochrony Mikołaja II pułkownikowi Spirydowiczowi.
Nieustanne wpadki członków tych organizacji sprawiły, iż zaczęto podejrzewać Bogrowa o udzielanie informacji policji. W sierpniu 1911 roku jeden z członków eserowców miał odwiedzić Bogrowa i zagrozić mu egzekucją za zdradę towarzyszy, jeśli nie zabije płk. Kuliabki – szefa kijowskiej ochrany.
Wedle miało wiarygodnych zeznań mordercy, poszedł do Kulabki, który jednak przyjął go bardzo serdecznie, co sprawiło, że nie był w stanie wywiązać się z zadania. Nic dziwnego, że został tak ciepło powitany przez szefa kijowskiej ochrany – był przecież bardzo cennym agentem.
W tej sytuacji zdecydował się na zamordowanie Stołypina jako „człowieka głównie winnego reakcji która zapanowała ponownie w Rosji”. Dziwne to tłumaczenie – przecież niezależnie od liberalnych reform, Stołypin nie tylko nie prowadził antyżydowskiej polityki, ale wręcz ulżył ich doli.
W celu odwrócenia uwagi od swej osoby, Bogrow wymyślił rzekomy spisek dwóch fikcyjnych terrorystów przeciwko premierowi i poinformował o nim ww. szefa kijowskiej ochrany, który pomógł mu w zdobyciu biletu do teatru. Bogrow przekonał go bowiem, iż po aresztowaniu wskazanych przez siebie terrorystów musi zdobyć dobre alibi. Dlaczego miałby nim być bilet do teatru – trudno dociec.
Po aresztowaniu zamachowca spanikowani Kuliabka, Kurłow oraz Spirydowicz podjęli próbę zabrania Bogrowa na przesłuchanie. Prokurator, po porozumieniu się z ministrem sprawiedliwości Szczegłowitowem, nie zgodził się na wydanie terrorysty. Jednak zachowanie cara uspokoiło Kurłowa – nikt nie zamierzał prowadzić dochodzenia, aby ustalić wszystkich winnych dopuszczenia do zamordowania premiera.
W nocy dokonano szczegółowej rewizji w mieszkaniu zamachowca, usuwając wszystkie dowody pozwalające na ustalenie jego kontaktów z kierownictwem kijowskiej ochrany we wrześniu 1911 roku. Jednocześnie profilaktycznie zatrzymano większość członków jego rodziny. Rozpuszczono też szereg plotek, mających zdezorientować opinię publiczną.
Zamachowca po tygodniu zaledwie przesłuchań przekazano kijowskiemu trybunałowi wojskowemu, który błyskawicznie skazał go na śmierć. Został powieszony jeszcze tej samej nocy z 22 na 23 września 1911 roku w obecności świadków, pragnących zdobyć pewność, że policja w ostatniej chwili nie zastąpiła go jakimś innym przestępcą. Informacje o kontaktach mordercy z policją stały się już powszechnie znane w całym mieście.
Należy też dodać, iż ani jeden z funkcjonariuszy ochrany, którzy dopuścili do zabójstwa Stołypina, nie poniósł odpowiedzialności prawnej. Pułkownik Spirydowicz uzyskał nawet awans na stopień generalski. Jedynie Kuliabko został zwolniony ze służby w ochranie i przeniesiony do pospolitego ruszenia.
Zdecydowana większość opinii publicznej nie potraktowała śmierci premiera jako dramatycznego wydarzenia. Partie prawicowe nie wysłały swych przedstawicieli na jego pogrzeb. Prasa prawicowa przestrzegała: „Niech jego dokonania będą ostrzeżeniem dla następcy: nie należy poddawać się hipnozie współczesnych tendencji liberalnych”. Inni wskazywali, iż „nie wyróżniał się rozmachem i potęgą idei, która byłaby w stanie wszystkich zjednoczyć”. Prasa liberalna przedrukowała zachwyty ppłk. żandarmerii Iwonowa nad osobowością zabójcy.
Jedynie Mielnikow w gazecie „Nowoje Wriemia” napisał: „Ten wystrzał rozległ się na cały świecie. Stołypin został zamordowany w kwiecie wieku, podczas pełnienia swoich powinności, jego życie polityczne dopiero się zaczynało. Walczył z rewolucją jak polityk, a nie jak szef policji. Był to nowy typ działacza państwowego. My zaś nic nie możemy mu ofiarować oprócz wiecznej pamięci i dymu kadzideł. Tak reagujemy na to, że Rosję pozbawiono głowy. Msze i modły to jedynie cień działania. A rewolucji trzeba dać bynajmniej nie teatralny odpór”.
Stołypin imponował siłą charakteru i prawością. Potrafił wynieść politykę ponad frakcyjność i utopię. Przywrócił Rosji poczucie narodowej godności i nadzieję. Jego ambitny program reform wymagał jednak wsparcia cara oraz stronnictw liberalno-konserwatywnych. Ani jednego, ani drugiego na dłuższą metę nie pozyskał. Był przeświadczony, że Rosja potrzebuje silnej władzy, ale opartej na wsparciu mas. Przekonany, że szlachta jest warstwą zanikającą, uważał, iż monarchia winna szukać oparcia w farmerach – stworzenie takiej warstwy było jednym z głównych celów jego działania. Podobnie jak Bismarck wyobrażał sobie parlament jedynie jako instytucję pomocniczą, nie sądził bowiem, aby parlament był zdolny rządzić krajem.
Niektórzy mieszkańcy Kijowa powołali komitet, którego celem było postawienie pomnika premierowi. Nikt z dworu i rządu nie włączył się do tej inicjatywy.
Rodzina carska z dużą obojętnością powitała zabójstwo premiera, który uratował ich władzę w okresie największego zagrożenia w 1906 roku. W liście do żony śmierć Stołypina Mikołaj potraktował jako mało znaczący epizod, zagubiony w korowodzie przyjęć, defilad i innych rozrywek. W dzienniku car zanotował, iż caryca „wiadomość przyjęła dość spokojnie”. W rzeczywistości w rozmowie z nowym premierem Kokowcowem Aleksandra wręcz czyniła mu zarzuty, że nadmiernie wziął do siebie zgon poprzednika, wskazując, że „nie można pogrążać się w takim żalu po tych, którzy odeszli. Każdy wywiązuje się ze swej roli i zadania, a kiedy nie ma go już wśród nas, to dlatego, że wywiązał się ze swych obowiązków i musiał się usunąć, gdyż nie pozostawało mu już nic do zdziałania. (…) Jestem przeświadczona, że Stołypin zmarł, aby odstąpić panu swój urząd i jest to korzystne dla Rosji”.
Mając taką parę cesarską imperium nie miało szans na przetrwanie.
Wybrana literatura:
L. Bazylow - Ostatnie lata Rosji carskiej. Rządy Stołypina
R. Pipes – Rewolucja rosyjska
O. Figes - Tragedia narodu. Rewolucja rosyjska 1891-1924
A. Sołżenicyn – Sierpień czternastego
(2)