Peerelowska Wielkanoc

 |  Written by Godziemba  |  0
Władze komunistyczne starały się zdezawuować religijny charakter Świąt Wielkanocnych
 
      Peerelowskie władze sprowadzając obchodzenie Świąt Wielkanocnych do jedzenia, świadomie „zapominały”, że świąteczne jadło może być symbolem i  nośnikiem „wartości religijnych, narodowych, rodzinnych, wartości związanych z  tradycją i  tożsamością kulturalną”, że malowane jajka są znakiem Zmartwychwstania.
 
      Władze PRL-u władze starały się zatrzeć religijne konotacje nawet w  samym nazewnictwie świąt. W  prasie i  książkach kucharskich jeszcze w  latach 60. Boże Narodzenie najchętniej nazywano „świętami zimowymi”. Na wiosnę Polacy obchodzili oczywiście „święta wiosenne”, bo nazwy „Wielkanoc” władze obawiały się jak diabeł święconej wody.
 
     Pisma kobiece i  książki kucharskie podpowiadały swoim czytelniczkom, jak przygotować „święta wiosenne”. „Przyjaciółka” w  1950 roku zamiast o „śniadaniu wielkanocnym” pisała o  „śniadaniu w  pierwszy dzień świąt”, podsuwając gospodyniom świąteczne przepisy na barszcz czerwony, bigos, galaretkę z  nóżek, jajka do święconego i  mazurek czekoladowy. „Z ciast najlepiej upiec zwykły drożdżowy placek dobrze słodki, z  kruszonką. Jest mniej kosztowny niż babka, łatwiej go przygotować i piec”.
 
     Jako świąteczne mięsiwo „Przyjaciółka” polecała… ozór wołowy peklowany, albowiem „obecnie ozory są na rynku i  nie są drogie”.
 
     Z  okazji świąt wielkanocnych Anno Domini 1983 „Kobieta i  Życie” pisała, że uginające się od potraw stoły to tradycja „już niemodna i  nie na czasie”, a „Życie Warszawy” zapewniało, że „nawet najgorsza kiełbasa nabiera wdzięku, jeśli ją się podaje i zjada z różnymi sosikami i smaczkami np. z majonezem, sosem tatarskim, ćwikłą i  chrzanem”.
 
     W  „Obiadach u  Kowalskich” na pierwszy dzień Wielkanocy proponowano wówczas zimne zakąski, wędlinę lub ryby, barszcz czerwony w  filiżankach, indyczą pieczeń z  farszem rodzynkowym, ziemniaki, smażone borówki i paschę, zapominając o jajkach i żurku z białą kiełbasą. We wznawianej w tych latach „Kuchni polskiej” o jajkach co prawda pamiętano, za to starano się zapomnieć, o  jakie święta chodzi.
 
    To, co najbardziej dziś uderza w świątecznych przepisach z okresu Polski Ludowej, to ciągłe przypominanie o oszczędzaniu i samoograniczeniu, wartościach całkowicie przecież sprzecznych z  samą ideą świątecznego posiłku. W  kwietniu 1960 roku „Kobieta i  Życie” starała się wywołać wyrzuty sumienia u  czytelniczek przygotowujących święta w  myśl zasady „zastaw się, a  postaw się”: „Gnębi cię przecież, że za uskładane na płaszczyk dla Basi pieniądze – kupiłaś szynkę, że zamiast wiosennych pantofli dla siebie – wódkę i coś od wódkę”.
 
     Święta Wielkanocne były też czasem wzmożonej pracy cenzorów. Pilnowali oni aby nie pojawiały się artykuły podkreślające religijny wymiar Wielkanocy. Media miały co najwyżej pisać o przedświątecznym zaopatrzeniu sklepów, myciu okien, malowaniu jajek i obfitym w tych czasach dyngusie.
 
     W 1986 roku w piśmie „Powściągliwość i Praca” wstrzymany został przez cenzurę rysunek autorstwa Juliana Bohdanowicza, przedstawiający wielkanocnego zajączka w otoczeniu pisanek, ponieważ – jak czytamy w decyzji urzędników z Mysiej – „treść rysunku bulwersująca opinię publiczną może wyrządzić poważne szkody interesom PRL. Tym, co miało tak bulwersować opinię, był cień zajączka, czyli tzw. zajączek, znak solidarnościowej Victorii.
 
Wybrana literatura:
 
M. Milewska – Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL
W. Roszkowski – Najnowsza historia Polski
0
Brak głosów

Więcej notek tego samego Autora:

=>>