Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Przez osiedle jechał wolno...
- Ja chyba śnię - wyjąkał Gruby Maciek.
- Wreszcie was aresztują - szepnęła marzycielsko pani wicedyrektor mając namyśli swojego przedmówcę oraz jego dwóch kolegów.
I jakby na potwierdzenie jej słów radiowóz zatrzymał się tuż przy furtce na szkolne boisko, dokładnie tuż obok nich. Wysiadło z niego dwoje funkcjonariuszy, policjantka i policjant.
- To nie my - szybko powiedział na wszelki wypadek okularnik z trzeciej ławki.
- To oni - powiedziała na wszelki wypadek pani wicedyrektor.
- Dzień dobry - powiedział Łukaszek.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Do mieszkania Hiobowskich ktoś zadzwonił. Otworzyła babcia Łukaszka. Za drzwiami stał kolorowo ubrany łysy facet w okularach.
- Nie, mnie religia nie interesuje - powiedziała pierwsza babcia. - Żadna religia. Do widzenia.
- Ale ja nie w sprawie religii!
- Kołder też nie kupuję.
- Zbieram suchy chleb.
- Dla konia? - zażartowała babcia Łukaszka.
- Nie. Dla mrówkojada.
Babci opadła szczęka.
- Czego? Co?
- Mrówkojad. Ssak taki. Ssie mrowiska.
- Przecież on nie je chleba, tylko mrówki!
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka wybrał się na spotkanie w osiedlowym domu kultury. Było to spotkanie z człowiekiem wyjątkowym. Z człowiekiem, który porawł się z motyką na słońce - postanowił odsłonić skalę nieprawidłowości w transporcie kolejowym.
Był to temat trudny, obszerny, zawikłany i niebezpieczny.
Pan ów napisał książkę, a niej zawarł swoje przeżycia związane z tym tematem na przestrzeni kilku lat. A doświadczeń miał wiele i były one wyjątkowo ciężkie.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Pan Sitko siedział spokojnie w domu i oglądał w telewizji...
- Co ty właściwie oglądasz? - spytała pani Sitko patrząc na Stamila-Kocha wyciskającego na ekranie jeżyny.
- Soki narciarskie - odparł ponuro pan Sitko.
- A kiedyś były skoki!
- Tak, ale to było zbyt niebezpieczne, a poza tym zimą ciągle brak śniegu. Więc przeszli na zawody w robieniu soków.
- To duża zmiana.
- E tam... Niewiele się zmieniło. Norwegowie nadal oszukują, a Niemcy mają specjalne kombinezony. Plamoodporne. A miały być zakazane!
- A jak idzie naszym?
- Fatalnie.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka poszła z resztą rodziny na Marsz Trzech Króli. ale kiedy wracali z Marszu mama nagle zaczęła się dziwnie zachowywać. Zaczęła się nerwowo wzdrygać, oglądać za siebie, zwalniać i mylić krok.
- No idź już - powiedział tata Łukaszka.
Mama Łukaszka tylko pisnęła i zniknęła w tłumie.
- Dokąd ona poszła? - zdumiała się babcia Łukaszka.
- Mama chadza na miesięcznicę targowicką - wyjaśnił Łukaszek.
- Na co??? - zjeżył się dziadek Łukaszka.
- To są te marsze Demokratycznej Obrony Kraju. Od kilku lat już tak chodzi.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Zimno! - mama Łukaszka po wejściu do mieszkaniu przytupywała mogami podczas zdejmowania płaszcza.
- Kto to widział chodzić po dworze w taki mróz - gderała babcia Łukaszka.
- Demokracji trzeba bronić bez względu na pogodę! - mam Łukaszka rozcierała policzki. - Czy upał czy mróz trzeba walczyć o wolność i swobody obywatelskie! Wy też moglibyście się dołączyć!
- A dzieje się coś złego? - spytał Łukaszek.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tak to już jest, że człowiek rodzi się mały, potem rośnie, a po jakimś czasie dowiaduje się, że są inni, nowi, którzy są mniejsi od niego. I że wypada, żeby on coś dla tych mienjszych zrobił.
Tak to tłumaczył tata Łukaszka swojemu synowi.
- Ja się z tym zgadzam.
- To dlaczego nie chcesz?
- Bo będę wyglądał jak idiota!!
- Nie jak idiota, tylko jak kowboj.
- Proszę cię, kto teraz przebiera się za kowboja?
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Pan od historii ze szkoły Łukaszka wyciągnął się wygodnie na tapczanie. Ach! Przerwa świąteczna! W bloku cisza i spokój. Na wyższych piętrach wyły wiertarki, na niższych ujadały psy. Ale na takie hałasy pan od historii tylko się uśmiechał wspominając poziom decybeli w swoim miejscu pracy.
Gwałtowny dzwonek do drzwi rozszalał się nieprzyjemnym echem w jego sercu.
- Kto to może być? - zapytał sam siebie i nagle pamięć podsunęła mu te wszystkie opowieści o krwawych siepaczach rządowych co to przychodzą nocą i...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka był z lekka zaskoczony oprawą dzisiejszego wydania telewizyjnego programu sportowego. Bowiem w pełnej gali i wielkiej powadze był on nadawany ze stadionu Legii w Warszawie. Wkrótce wyjaśniło się dlaczego.
- To właśnie na tym stadionie - oznajmił uroczyście prezenter składając dłonie w koszyczek. - To właśnie na tym stadionie Polska została pokonana przez Niemców najwyższym stosunkiem w historii piłki nożnej. W tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym ulegliśmy im aż dwa do pięciu!
5
5 (6)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka wraz z synem szli z zakupami do domu i tak ich nogi poniosły, że przechodzili koło kiosku z gazetami.
- A właśnie - przypomniał sobie tata Łukaszka. - Mieliśmy mamie kupić wieczorne wydanie "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- Oj, tato, chyba nie kupimy...
Przed okienkiem kiosku stał jakiś pan i choć z daleka nie było słychać słów, to można było się zorientować, że jest on bardzo zdenerwowany. Łukaszek i jego tata podeszli do kiosku, poczekali chwilę i tata Łukaszka poprosił, żeby pan się wreszcie zdecydował i kupił.
- Nie kupię - odparł ponuro pan.
5
5 (5)

Strony