Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  6
Rodzina Hiobowskich zamarła. Wszyscy, jak jeden mąż. Ci co szli, to zastygli z uniesioną nogą, tata Łukaszka zatrzymał się mieszając łyżeczką cukier w herbacie, a mama Łukaszka z żelazkiem na desce do prasowania.
- Przecież obrus się przypali! - babcia Łukaszka zachowała przytomność umysłu i runęła w kierunku mamy Łukaszka. Stopniowo Hiobowscy budzili się z odrętwienia.
- Powtórz to jeszcze raz - poprosił Łukaszek.
- Będę w telewizji - oświadczyła dumnie siostra Łukaszka.
Hiobowscy z niedowierzaniem kręcili głowami.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  3
Wokół działo się coś dziwnego i niepokojącego.
- Boję się rządów... - szepnął dziadek Łukaszka patrząc przez okno.
- I słusznie - kiwnęła głową zadowolona mama Łukaszka. - Obawa ta jest ze wszech miar słuszna. Bo gdy poprzednicy wrócą do władzy to zapanują terror i przerażenie...
- Ale ja się już teraz boję! - dziadek odwrócił się gwałtownie.
Mama Łukaszka była nieprzyjemnie zaskoczona i spróbowała zmienić temat pytając kiedy będzie obiad.
- Zupa już się gotuje - poinformowała babcia Łukaszka.
- Znowu zupa... Choć raz może jakiś kotlet...
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  4
Pan dyrektor zebrał całe grono pedagogiczne i oświadczył:
- Rząd znowu o nas pomyślał!
- Hurra - ucieszyli się nauczyciele, ale tak nie do końca, półgębkiem i nieszczerze nawet.
- Otóż... - pan dyrektor z wysiłkiem założył ręce za plecy. - Otóż do tej pory nasze władzy troszczyły się o tę plagę zwaną uczniami. Darmowe podręczniki, darmowe tablety. O nas jakoś zapomniano. No, ale na szczęście mamy demokrację, są wybory, a przed wyborami jest zawsze okazja na załatwienie swoich spraw. Tak więc teraz my dostaniemy...
5
5 (5)
 |  Written by Marcin Brixen  |  11
Po osiedlu, na którym mieszkali Hiobowscy, rozeszła się straszna wieść.
- Czas umierać - oświadczył ponuro pan Sitko. Był tak wstrząśnięty, że nie mógł trafić butelką piwa do ust. - Świat się kończy.
- Jest to koniec pewnej epoki - zgodził się dziadek Łukaszka.
Zamykano osiedlowy bar pod nazwą "Dobrobyt".
W to miejsce miała powstać placówka bankowa Banku Dobrobyt.
Właściciel baru pakował wszystko, podjechał samochód po meble, zaczął wynosić krzesła i pakować je wraz z kierowcą na samochód.
5
5 (7)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Klasa trzecia a miała lekcje pod nazwą Przygotowanie Do Życia W Grupie Jednostek. Lekcje te nie odbywały się tylko w klasie, trzecia a często udawała się w różne miejsca aby zobaczyć jak to życie wygląda.
Tego dnia udali się do szpitala.
- No bo czy jest lepsze miejsce? - zapytała retorycznie pani pedagog. - Czy jest lepsze miejsce do nauki życia niż to, w którym się o to życie walczy?
W szpitalu powitała ich młoda pani doktor.
- My tutaj w szpitalu ratujemy życie. Czy ktoś z was wie na czym to polega?
- Aborcja. Eutanazja - podały głosy z tłumu uczniów.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do gabinetu dyrektora szkoły zajrzała pani wicedyrektor.
- Czy można...? Bo ja mam nowy plan...
- Proszę, niech pani wejdzie. Co to za plan?
Pani wicedyrektor weszła od środka i położyła plik kartek na biurko pana dyrektora.
- Ostateczny plan pognębienia uczniów oraz uzyskania środków finansowych dla szkoły - przeczytał pan dyrektor. - Wersja szesnasta. Widzę, jest pani ambitna.
- Marzy mi się stanowisko administracyjne na szczeblu centralnym.
- Przecież pani nie ma szans nawet zostać dyrektorem szkoły.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  6
Właściwie to tata Łukaszka nie widział jak się to stało. Kiedy dojeżdżał do osiedla widział już, że stało się coś poważnego. Na jednej z ulic błyskały się niebieskie światła, stała straż pożarna, policja, karetka. I oczywiście gapie.
Zaparkował auto na parkingu i miał iść w stronę bloku, gdy pomyślał, że w domu na pewno będą go wypytywać co się stało. Postanowił więc, że też podejdzie i rzuci okiem.
Tylko jeden rzut.
Kupa złomu wbita w latarnię była kiedyś samochodem, i to dużym, dobrym i drogim samochodem.
- Na biednego nie trafiło - skomentował ktoś.
5
5 (6)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Sytuacji, w których grozi mrożące krew w żyłach niebezpieczeństwo jest wiele. Jedną z nich, o najwyższym stopniu ryzyka, jest wyjście z dorosłymi po zakupy. Wydawać by się mogło, że to niby nic, banalne dźwiganie siatek z zakupami przez kilka godzina i bezpieczny powrót do domu. Jednak podczas tego powrotu zdarzyć się może wszystko.
Pewnego popołudnia po zakupy wybrali się: mama Łukaszka, babcia Łukaszka, dziadek Łukaszka i Łukaszek.
Łukaszek z początku nie chciał iść.
- Nie rozumiem dlaczego - wzruszył ramionami tata Łukaszka.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zaczęło się od tego, że Hiobowscy wracali sobie całą rodziną przez osiedle z zakupów. Dziadek narzekał, że mogliby jechać samochodem.
- Za blisko - odparł tata Łukaszka. - Benzyna kosztuje...
- ...mniej! - wpadła mu radośnie z słowo mama Łukaszka. Tata Łukaszka zignorował wątek i zapytał babcię Łukaszka co on za ciężary dźwiga.
- Cukier.
- A ja? - zapytał dziadek Łukaszka.
- Cukier.
Okazało się, że wszyscy niosą cukier. Dziadek zarządził postój i wszyscy zaczęli krzyczeć na babcię, że po co im tyle cukru.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  3
- No dobrze, przecież wiem - oświadczyła trzeciej a pani pedagog. - Wiem, ze wszyscy macie komórki i przynosicie je do szkoły. Pomimo zakazu. Ale czy wy w ogóle wiecie jak nich korzystać?
Trzeciej a na moment mowę odebrało a potem wszyscy uczniowie zaczęli gwałtownie argumentować. Że oni szybciej obsługują telefony od dorosłych, Że więcej potrafią z nimi zrobić. Że wiedzą o komórkach takie rzeczy, o których dorosłym nawet się nie śniło. no i że teraz młodzież ma takie predyspozycje do elektroniki, że umie już esemesować zanim nauczy się pisać ręcznie.
5
5 (5)

Strony